Aniu, doskonale rozumiem twoje rozterki myślowe. dziś nie wiem czy łatwiej czy trudniej - wiem jedno, nie umiem już tak kochać, jak kochałam i kocham Sylwię. Moze to bardzo nieprzyzwoicie brzmi, bo spodziewam sie dziecka, dziecka, które jest zdrowe i powinnam właśnie je najmocniej kochać - a nie potrafię. Tęsknota i zal po odejściu Sylwi sprawiają,ze moja miłośc już taka własnie bedzie. Mocna, silna i nierozerwalna. Moze tak własnie jest, ze kiedy ma się dziecko zdrowe, nadrabiamy miłością do tego które straciliśmy? Ja kocham to maleństwo które mam pod sercem i chce je urodzić i cieszyć się nim. Chodzić do Sylwi i opowiadać mu o Niej, ale czy to wystarczy? Wierzę,ze nasze dzieciaki czuwają nad nami, czasem moze się śmieją z naszych ludzkich, niepoukładanych myśli. Wiem,ze pomogą nam w najcięższych momentach życia.
Aniu sciskam i slę dużo radości z opieki nad Michasiem. wiesz, Małgorzatka i inne maluszki Wasze sa teraz bardzo szczęśliwe. j.
|