Pisałaś, że przez te pierwsze trzy miesiące nie umiałaś pokochać. Chyba większość matek, część tych rzeczy z początku robi automatycznie. Moje koleżanki z pracy (a są przecież pedagogami, oligofrenopedagogami, psychologami z uprawnieniami sądowymi i można by wymieniać) jeszcze jak nie byłam w ciąży jak rozmawiały o sobie, o swoich dzieciach, to często wspominały, że tej miłości trzeba się nauczyć, że nie na każdego i z każdym dzieckiem sobie ją uświadamiamy czy coś w tym stylu. One też, a przecież całym ich życiem są dzieci miały te problemy, że właśnie po około 3 miesiącach jest już taki kontakt z dzieckiem, że człowiek zaczyna kochać. Wcześniej to automat, matka natura nas tak wyposażyła, po porodzie można biegać, nie spać, ale często nie ma w tym uczuć. No mnie te wspomnienia nie pomogły. Już w ciąży byłam u psychologa (innego, bo u koleżanek to wiadomo), nie pomogło mi to. Jak wychodziłam czułam sie obdarta z tego co mogłam ukryć. Głupie uczucie. Jeśli chodzi o żałobę to chyba nie wiem co mogłabym powidzieć. Może to, że każdy przeżywa ją zawsze sam i zawsze inaczej. Zawsze odpowiednio dla siebie. Niektórym pomaga wspominanie dziecka, kochanie go jako aniołka, innym coś zupełnie innego. Dzieci są już w niebie i są szczęśliwe, i jakkolwiek mama czy tata będa sobie z tym radzić, będzie to słuszne. Kiedyś wcale nie rozmawiano o tym. Mój ojciec ma brata. Dowiedziałam sie nie dawno, że w ogóle był. Zmarł po porodzie. Nikt nigdy o nim nie mówił. Tak wtedy było. Jesteśmy tym czym otoczenie, jesli urodzisz się w arabi będziesz Arabką. Więc piszesz że synek odszedł tak dawno temu, może więc Twoją postawę ukształtowało otoczenie. Ale to nie istotne. Ważne, że dałaś radę, bo to jest najważniejsze dla Ciebie i Twojego synka. EM http://www.mikew.e-blogi.pl/
|