Staliśmy się rodzicami w momencie kiedy na teście pojawiły się dwie upragnione ale i komplikujące życie kreski..Nasze małe szczęście rozwijało się w brzuszku-coś cudownego.Szkoda tylko ,że cała rodzina nie podzielała naszego optymizmu.."przecież najpierw trzeba skończyć studia...a za co my się utrzymamy"? przecież ja mam 21 a mój mąż 19 lat ..i co z tego?My wierzyliśmy w nasze maleństwo ,jednak prawie w 12 tygodniu szpital..i słowa których chyba żadna matka nie zapomina do końca życia-dziecko nie żyje ..a na dodatek przeżyło tylko 9 tygodni.Teraz pozostaje tylko poczucie winy.Byłam złą matką,przecież gdybym była dobrą matką to bym wiedziała ,że jest coś nie tak.A może to przez jazdę na rowerze.a może coś zjadłam , a może to przez stres,że tylko my się z dziecka cieszyliśmy,a może.... a jeszcze gorsze jest to,że ja się nawet z tego cieszę-bo co by było gdyby dziecko urodziło się chore?Obwiniam się o stratę myszki i myślę ,że to może tak miało być .może to właśnie nasza mała kruszynka (Kasieńka albo Jureczek)wolała odejść i poczekać na te czasy kiedy wszyscy będą zadowoleni z nowego członka rodziny..Ale my cię kochamy myszko nasza i zawsze będziemy tak jak na zawsze pozostanie z nami smutek zal i poczucie winy,że nie zrobiliśmy wszystkiego co można było zrobić..tylko co jeszcze można było zrobić ...
|