Witaj Iza, dawno nie pisałyśmy :))
Zacznę od tego, że Bóg dał nam wolną wolę a rozum to my sobie ukradliśmy, rozum był w jabłku, którego nie wolno było nam ruszyć. Rozumu nie dostaliśmy, to jedyna rzecz jakiej nie mieliśmy w Raju stworzonym przez Boga dla nas, Jego ukochanych dzieci. Jasne, że Bóg nie kara, przecież on jest miłosierny, troskliwy, to On wszystko wybacza i przyjmuje pod swe ramiona skruszone dzieci wracające do Domu.
Wiesz Iza, tak kombinując na maksa to ja bym powiedziała, że ten facet podający truciznę drugiemu nie tyle korzystał z wolnej woli co bardziej z rozumu, pewnie przekombinował sobie w swojej małej głowie, ile może zyskać na śmierci kolegi, chociażby ten głupi puchar, i stwierdził, że mu się to super opłaca. Tu skorzystał z wolnej woli, przecież w każdej chwili mógł zrezygnować z pomysłu. Kara?? Dla niego największą karą będzie rozpacz po stracie najcenniejszej rzeczy jaką mógł mieć, z którą wiązał wszystkie swoje plany na przyszłość, o której marzył i której pożądał, za którą pewnie skłonny byłby oddać życie. Ten człowiek do końca swojego życia będzie bolał nad tą stratą i to będzie jego rozpacz i kara, to jego największe nieszczęście. Ten dobry stracił coś co nie należało do niego, coś co dopiero dostał, jak to mówią łatwo przyszło łatwo poszło, nawet tego nie odczuł, nawet o tym nie pamięta.
Biedak, któremu spalono dom - ruderę w której mieszkał. Hmm... Spytaj jakiegoś biedaka o czym marzy i czego pragnie dla siebie i swojej rodziny, odpowie ci że zdrowia i lepszego życia, jedzenia, ciepłego domu, nie przeciekającego dachu, czystych ścian, bezpieczeństwa dla rodziny - o to co noc modli się do Boga, dziękuje za dziś i prosi o lepsze jutro. I dostał lepsze jutro.
Ten ojciec... rozwiązły, nie katolik... nic o mamie... to może tej mamy już nie było, a ten ojciec miał to dziecko w głębokim poszanowaniu, bawił się i chulał, zajmował się babami zamiast tulić syna... a syn - może ten syn modlił się codziennie do Boga, i prosił "Boże zmień mojego Ojca, chcę poczuć jego miłość do mnie, chcę zagościć w jego sercu a nie tylko życiu, bo na razie czuję się w tym życiu jak balast, Boże zmień mojego Ojca, spraw by mnie pokochał jak syna, abym wreszcie to odczuł"... i może to była jedyna droga aby spełnić prośbę syna...
Ile z was choć raz w życiu modliło się o podobną głupotę? Spraw Boże żeby coś się zmieniło... Może nasz Bóg próbuje nam pomóc, może mu to trochę nie wychodzi tak jakby chciał, jakbyśmy my chcieli. Przecież my jesteśmy na jego wzór i podobieństwo - to jak my popełniamy błędy to on tymbardzie je robi. Ale nigdy nie uwierzę, że kiedykolwiek Bóg zrobił cokolwiek po to aby nas skrzywdził. Nie potrafi jest przecież Ojcem.
W mojej ocenie opowiadanie ma jedno proste przesłanie - jesteśmy zbyt mali i zbyt ślepi aby dostrzec i pojąć zamysły i wolę Bożą, wydaje nam się że jak posiadamy rozum to wiemy wszystko najlepiej wiemy i rozumiemy, choć wcale nie szukamy większego i głębszego sensu. Wydaje nam się, że jak ciągle potykamy się o ciężkie kłody, jak czujemy wciąż ten ucisk w sercu to jest to kara w nas wymierzona - a tak wcale nie jest, bo to Bóg wie lepiej a wszystko co robi, robi z miłości i dla naszego dobra, a nie po to aby nas karać.
W mojej ocenie opowiadanie stanowi całość, nierozerwalną całość i jako całe należy je interpretować, a nie fragmentami przypisywać do siebie i analizować, bo wtedy to ono traci swój sens i swoje przesłanie.
No może być jeszcze jedno przesłanie - precyzyjnie, co do najdrobniejszego szczegółu formułujcie swoje modlitwy, aby nie okazało się że Bóg je źle zrozumiał. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|