Jeszcze przyszedł mi taki pomysł do głowy... Poznałaś może trochę panią prof. D., która jest szefową tego Oddziału? Nie wiem, jakim ona jest człowiekiem, bo nigdy z nią nie rozmawiałam, ale może zamiast do Prokuratury napisać do niej? Bo w końcu chodzi o to, żeby coś się zmieniło tam w przyszłości... Moja znajoma "młoda lekarka", pracująca w szpitalu, mówi, że na pewno śmierć Hanulki odbiła się na tym oddziele szerokim echem, u niej zawsze tak jest, jak się dowiadują o śmierci byłego pacjenta, analizują, sprawdzają, czy wszystko zrobili... No ale wiadomo, tak nie musi być wszędzie. To wszystko jest takie dziwne - mam teraz na myśli to, co ja odczuwam. Z jednej strony, chciałabym się dowiedzieć jak najwięcej, co się działo w ciałku mojej córeczki, z drugiej strony tyle już wiem, a wcale mi z tą wiedzą nie jest lżej - wręcz przeciwnie... Przecież nawet, jeśli dzieciątko jest poważnie chore, tak jak Twój Tomuś, czy, bo ja wiem, maleństwa nieuleczalnie chore na jakiś nowotwór, i wydaje się, ze na dłuższą metę nic nie można było zrobić, to czy ta świadomość pomaga rodzicom? Na pewno nie! Z drugiej strony jest jeszcze przecież ta Tajemnica Śmierci, przeznaczenia, planu Bozego, jak to tam jeszcze nazwać... Coś, na co już zupełnie nie ma się wpływu. A tak by sie chciało zrozumieć, racjonalnie poukładać przyczyny,nawet kosztem własnych wyrzutów sumienia. Zaczyna do mnie docierać, ze nie tędy droga, dlatego naprawdę mi nie zależy, żeby, nie wiem, zemścić sie na dr Sur. Tylko żeby jak najmniej mam przeżywało to, co ja i żeby ostatnie wspomnienia o dziecku nie musiały być takie bolesne. Ta świadomość, ile Hania wycierpiała w tym cholernym szpitalu, jak wyglądała po operacji... Nie mogę przestać o tym myśleć... Mówisz, że kiedyś będę mogła? Pewnie tak. Pewnie zamiast grzebać w tej szpitalnej beznadziei powinnam spisać wszystkie najpiękniejsze wspomnienia o Hani, zrobić album ze zdjeciami... No nic. Kończę. Pozdr. K.
|