Tak, to IMID na Kasprzaka i drSu.. My jesteśmy z Warszawy, więc nawet nie byłoby argumentu, że "nie chcemy jeździć". Zresztą, szwy miały same się rozpuścić... Widzę, ze znasz tę atmosferę na Oddziale. Ironia losu nr.1 - cieszyłam się, ze tak szybko wychodzimy, bo jakoś myślałam, że Hania dojdzie szybciej do siebie w domku i właśnie widziałam te biedne dzieci wokół, które wydawały się bardziej potrzebować bycia w tym okropnym miejscu... Ironia losu nr. 2 - Do Su dostaliśmy się "z polecenia" znajomego chirurga, tego dnia operował inny doktor, zapewne ten, którego z wdzięcznością wspominasz (Piw), widziałam, jak przychodził do swoich dzieciaczków po operacji - dobry człowiek, to się wyczuwało.
Powiem Ci, naprawdę szczerze, że nawet nie mam pretensji do konkretnego lekarza. Na pewno sam zabieg był dobrze przeprowadzony, mimo "sporych problemów z intubacją". Przecież skoro Hania umarła we śnie, bezgłośnie, mogło to się zdarzyć równie dobrze na oddziale, a ja spałabym obok i może niczego bym nie zauważyła... Tylko, jak czytam teraz Twoje słowa, to myślę po raz kolejny, jak kiepsko działa ten ich system, skoro mi nikt nie powiedział, że mam dawać małej niedużo mleczka, wręcz pielęgniarki zachęcały, że "im więcej, tym szybciej wyjdziecie". Wcześniej,w tej, pożal się Boże, poradni zero informacji, na co zwrócić uwagę, o refluksie w ogóle nikt nic nie mówił. To, że dobrałam odpowiednią butelkę dla Hani, też zawdzięczam forumowiczkom z internetu.
Też tak czuję, że to pisanie do Prokuratury nie ma sensu, bo tak działa nasza służba zdrowia, "takie są procedury" i już. Do końca życia będę sobie wyrzucać, że w ogóle zdecydowaliśmy się na tą operację, choć przecież nie mam 100% pewności, że to był jej skutek. Ale zdenerwowała mnie najbardziej widoczna ulga policji po sekcji, że "wątku szpitalnego nie bierzemy już w ogóle pod uwagę" (w związku z tym postanowili np. przesłuchać moją biedną mamę, starszą panią w szoku po śmierci ukochanej wnusi, która była tego strasznego dnia u nas). Po prostu jestem zła na to wszystko razem, a najbardziej na własną bezsilność...
Wielkie dzięki za posty, to naprawdę pocieszające, że jest ktoś, kto może sobie wyobrazić ostatnie dni życia mojej Słodziaczki Ukochanej... Mam na myśli tą całą atmosferę szpitalną, ten personel...
Serdecznie Cię pozdrawiam! kasia
|