dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

HanulkaHits: 2085
buleczka  
17-02-2010 09:10
[     ]
     
Hanulka,
zacznę od tego, że nie masz się czym obwiniać!!! Jestem, byłaś i zawsze będziesz najwspanialszą Mamą na świecie, i nie wolno ci w to wątpić!!! Absolutnie i nigdy w życiu!!!

Ja też nie jestem typem awanturnika. Poprostu wiele przypadków zdecydowało o mojej wiedzy i zachowaniu.

Po porodzie Tomcia zabrali na OIOM Neonatologiczny. Nie chcieli pokarmu mamy, nie pozwalali wyciągać dziecka z inkubatora, ale można było dotykać, choć świetnie oddychał i miał prawidłową ciepłotę ciała, założyli mu sondę dożołądkową po poduszeniu przy jednym z kolejnych karmień (pielęgniarka karmiła go w złej pozycji i się biedak zakrztusił i poddusił, byłam przy tym, założyły dla łatwizny ale z późniejszą korzyścią dla Tomka). Nie chcieli rozmawiać. Oczywiście miał zachłystowe zapalenie płuc po porodzie, był problem z przewiezieniem do szpitala dziecięcego w Łodzi, sugerowali Zgierz. Dzięki koleżankom pracującym w szpitalach dotarliśmy do pewnej pani prof, miejsce się znalazło świetnym Łódzkim szpitalu, oczywiście za kasę. I tu się coś zmieniło. Gdy usłyszeli kto przyjmie dziecko na oddział zaczeli chętnie rozmawiać i wszystko tłumaczyć. Oczywiście w szpitalu też było super, własna izolatka, koło pielęgniarek, zawsze były, zawsze uśmiechnięte, dziecko jadło moje mleko choć przez sondę (karmiłam prawie do 4 m-ca). Byłam tam 2 tyg, tam nauczyli mnie że to normalne dziecko, które może robić wszystko to co inne dzieci, z wyjątkiem jedzenia. Sond nie zmieniałam, choć wchodziły lekko i nie było z tym żadnych problemów, dostając wypis dostałam, powiedzmy "zielone światełko" - raz w tyg miałam przyjeżdżać na zmianę sondy na SOR do tego szpitala. Nidgy nie było problemu, ani ze zmianą ani z sondą, dostawałam nową. Z powodu odkształcania się noska Tomcia, chirurg zaczoł zakładać sondy silikonowe, mięciutkie, witkie i delikatne. W warszawie nie chcieli mi ich wkładać, nawet moich, bo panie nie potrafiły.
Niestety był też ich minus. Często wypadał przy refluksie żołądkowym, w Tomka pojawił się gdy zaczoł jeść ok 150ml na posiłek, powyżej nadmiar mleka wylatywał razem z beknięcie, coś jak wystrzał, a razem z tym sonda (tak jest możliwa siła refluksu). Wiązało się to z wycieczkami na ponowne założenie nawet 4 razy w ciągu jednej nocy. Tomcia był tam więc stały bywalcem.
Po takim komforcie trafiając do W-wy miałam ekstra porównanie, i sporą wiedzę o tym jak może żyć moje dziecko.
Tu łachę panie robiły że włożą sondę, oczekując że ja to zrobię, czego się nie doczekały.

Widzisz, ja też trochę dałam ciała, jak to się mówi potocznie. Tomcio miał praktynie od urodzenia sondę dożołądkową (rurka wkładana przez dziurkę od noska do żołądka służąca do karmienia). Na początku wchodziła gładko. Z czasem z jej włożeniem były coraz większe trudności. Pamiętam, że gdy byliśmy na konsultacji u dr Sur, były już z nią niewielkie problemy, mówiłam mu o tym, ale on powiedział że tak bywa. Teraz wiem, że wraz ze wzrostem Tomka ulegały coraz większej deformacji i zacieśnieniu jego drogi oddechowe oraz ulegała przesunięciu krtań (ta kulka na środku szyi). Gdyby wtedy oglądał go dr Piw, gdybym do niego trafiła, myślę, wiem, że by na to zwrócił uwagę. Gdy Tomek miał 2 m-ce można by go było intubować bez problemu, bo sonda wchodziła gładko. Gdy miał 4 m-ce sonda nie chciała wchodzić każdemu. U nas było jedynie 2 chirurgów i 1 pielęgniarka anestezjologiczna, którzy potrafili ją włożyć. A to już oznaczało zniekształcenie dróg oddechowych i zwiększenie trudności intubacji. Wiem, że dr Piw by to zauważył. Pytał czemu tak późno. Ale wtedy Tomek miał niedokrwistość, niedobór witamin i spadek masy ciała. Operacja, wtedy nawet udana, stanowiłaby dla niego maksymalne ryzyko powikłaś w okresie pooperacyjnym, mógłby z tego nie wyjść.
Ale nie miałam szansy i już nie będę miała nigdy aby sprawdzić co by było gdyby.

Ja na chirurgi też spałam na łóżku. Byłam w 9, tam stało wtedy takie fajne drewniane łóżeczko, brązowe, jak domowe. Stoi nadal?
Na pediatri za to 2 miesiące spałam na fotelu zanim dorobiłam się łóżka :)

Nie wiedziałam też że ruchliwe dziecko, pchające łapki do buzi po operacji powinno mieć specjalne usztywniane rękawki przez około tydz.

Pulsoksymetru domagałam się za radą dr Piw, jaką dostałam jeszcze na etapie rozmów telefonicznych odnośnie przyjazdu. Też z wielkim fochem mi panie go dały. Miał być do spania. Na początku go zabierały jak mały się budził (1 dzień), a ja po niego chodziłam, potem im się nie chciało więc "stał się moją własnością" do końca pobytu, oczywiście z komentarzami, których udawałam że nie słyszę.

Apropo, intubacji i chrapolenia.

Pamiętam, że po pierwszej próbie intubacyjnej dr Sur, następnego dnia po przyjeździe, stwierdził że się nie udało więc on nas wypisuje do domu i mamy wrócić na 3 m-ce, jak Tomek nabierze masy. Po nieudanej próbie intubacji Tomek schódł 1,5kg. Nie mówiąc już o tym że jego twarz, szyja i usta, wyglądały jakby go zmasakrowali, napuchnięty, podrapany i zakrwawiony na maksa, oczywiście na prochach więc nie płakał, ale żal było patrzeć. Ale była też olbrzymia radość że wrócił żywy.
Dr Sur nie czekał wtedy nawet na mój komentarz. Wszedł powiedział i wyszedł. I tu coś nie trybiło. Przyjechałam na CITO, bo było olbrzymie ryzyko podduszenia przy płaczu, były spadki saturacji we śnie, nie wiele do 90, 85, norma możliwa, ale były, mały chrapolił zawsze ale po próbie intubacyjnej bardzie. Jeśli ściągneli mnie na cito po rozmowie tel, bo ryzyko zagrożenia życia to jak teraz bez niczego mogą mnie wypisać i każą czekać? Nie odpowiedział. Rządał efektów, intubacji i zabiegu podcięcia mięśni języka, tak aby się nie zapadał i nie dusił. Nie gadał ze mną, udał że nie słyszy. A na odchodzie mówił o wypisie. Powtórzyłam to samo na obchodzie przy całej świcie i nie było wypisu, ale mieli nerwy. Dr Piw i parę pielęgniarek doradzało nie oficjalnie, kibicowało i uśmiechało się. Gdyby nie oni nie wiedziałabym że można się domagać i dostać to czego się chce.

Z każdą próbą intubacyjną Tomiś chrapolił coraz głośniej a spadki saturacji było coraz większe do 65, 58 i tu już musiała się pojawić maska z tlenem do spania. Po czwartej to on tak głośno chrapolił, że go było słychać przy lodówce, tej od mleka, wtedy stała w tej części po operacyjnej, o ile jeszcze tam stoi. I mimo to dr Sur chciał go wypisać twierdząc, że nic mu nie grozi, że nie ma zagrożenia życia.
Do dr Piw od początku coś mnie ciągneło, coś jak "tonący trzyma się brzytwy". Sama poszłam go spytać. Oglądał małego. I stwierdził że nasilenie chrapolenia onacza zwiększenie trudności oddechowych, zagraża życiu dziecka, i napewno przestanie oddychać albo jeszcze dziś albo napewno wciągu najbliższych 3 dni. To on ściągnoł pediatrę, któremu wmówił że to chyba infekcja i katar, chrapolenie zagłusza osłuchowo płuca - pediatra nie był w stanie ocenić czy to krtań czy płuca - było pewne że skieruje nas na obserwację i o to chodziło. I tak się stało.

Tomek miał wiatkość krtani od urodzenia. Lekko chrapolił więc zawsze. Gdyby twoje dziecko ją miało wiedziałabyś o tym. Jeśli chrapolenie pojawiło się dopiero po intubacji to jest to jej wina a nie wiotkości krtani.
Intubacja podrażnia krtań. W trakcie intubacji, trudnej, może nawet dojść do jej uszkodzenia, bądź do trwałego uszkodzenia strun głosowych.
Operacja na podniebieniu może również uszkodzić słuch dziecka.

Jeśli pulsoksymetr zawył to było coś nie tak. One poprostu nie lubią latać kiedy on wyje, z reguły wyłączją dźwięk, niestety nie w każdym się daje, w tych biało czerwonych, większych nie daję się wyłączyć dźwięku.
Basia, jeśli to ta, ładniutka jak laleczka, to coś typ jak dr Sur. Ta druga to pewnie Ewa, ona była tak "dociekliwa i życzliwa". I w zabiegowym była taka fajowa, niska i grubiutka, taka kuleczka.
Piszesz o 2 pielęgniarkach, czy to znaczy że Hania leżała na pooperacyjnym 2 doby? I w trzeciej ją wypisali? Jeśli tak, to jest to niesamowite! A jeśli zaliczyła KIT, tak się u nich nazywa OIOM chirurgiczny, to już wogóle jazda.
Sprój sobie przypomnieć czy kiedykolwiek w twojej obecności, lub na obchodzie użyto stwierdzenia "mieliśmy mały incydent", coś o kolorach typu "zbordowiało", "zszarzało" albo "wywineło numer"??? Jeśli tak to była utrata oddechu, jaka? zależy od użytego określenia określenia.
Pamiętasz, wspominałam wcześniej, że na sali pooperacyjnej, wtedy gdy pielęgniarka (taka wielka i niesympatyczna, ale fachowa) zapomniała odkręcić podłączony tlen, leżał ze mną chłopczyk - całkowity rozszczep twarzy. Pisałam on się wtedy robił bordowy, i ciemny fiolet a potem przestał oddychać, gdy go miałam na rękach i wołałam pielęgniarki. Powinny go odsysać (wyciśgać wydzielinę, którą się dławił) co 15-20min a nie robiły tego, bo ja tam siedziałam cały dzień. Matce nie powiedziano, nie było jej wtedy. A na obchodzie wspomniano przy niej, że
"zdarzył się mały incydent, wystraszył ich ale jest ok". Dziecko nie oddychało ok 10min, zanim zatrybiło. A strachu najadły się co nie miara.

Tego lekarza z kucykiem to wtedy nie było.

Jeśli chodzi o wypis to dziękuj Bogu że go dostałaś. Wychodząc ze szpitala podpisałaś dokument, z niego wynika że znasz stan dziecka i pełną świadomością możliwego ryzyka zabierasz je do domu. Gdybyś dostała wypis z inną datą wszystko co zdarzyłoby się po wyjściu ze szpitala byłoby twoją winą (info od dr z tego szpitala).
Info "stan dobry" daje szpitalowi i lekarzowi czystą kartę i brak odpowiedzialności za stan dziecka po wyjściu.

Skarbie ja wielu rzeczy nie wiedziałam a dowiedziałam się przez przypadek, głównie na papierosie od innych matek, od pielęgniarek i lekarzy z którymi w nocy dużo rozmawiałam i paliłam.

Hanulka,
spróbuję napisać ci listę tego o co mogłabyś poprosić o sprawdzenie w dokumentacji szpitalnej, o którą możesz wystąpić - za ksero się płaci. Ale nie ma gwarancji że dostaniesz "cała i rzeczywistą".
Pielęgniarki mają swój dziennik zapisów, wpisują tam to co się działo na oddziale, to dla ochronny ich tyłka, więc tam są wpisane spadki saturacji, incydenty itd. ale to jest zupełnie co innego niż dokumentacja medyczna twojego dziecka. Nie pamiętam jak się to nazywa ale to jakiś dziennik pracy pielęgniarek.
Jeśli np. był refluks stwierdzony to tam będą wpisane te info + leki, nie pamiętam, mam gdzieś zapisane, ale to było coś na L.

Hanulka, napiszę ci ale daj mi trochę czasu - mam w domku 7 m-cznego malucha, który uczu się chodzić, włazi na wszystko i rozrabia za 4 :) 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
Ostatnio zmieniony 17-02-2010 15:08 przez buleczka

  Temat Autor Data
  Nasza Hanulka (12.06.2009 - 18.01.2010) - ósma rocznica Hanulka2009 11-02-2010 20:41
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia beti23 11-02-2010 22:12
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia anna wolska 11-02-2010 22:24
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia KASIA1 12-02-2010 07:50
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia jolek 12-02-2010 11:16
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia Marzka 13-02-2010 11:37
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia aga72_sa 13-02-2010 13:56
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia buleczka 14-02-2010 18:38
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia buleczka 14-02-2010 21:52
  Re: do "Bułeczki" Hanulka2009 15-02-2010 13:13
  Re: do "Bułeczki" buleczka 15-02-2010 14:07
  Re: do "Bułeczki" buleczka 15-02-2010 15:02
  Re: do "Bułeczki" Hanulka2009 15-02-2010 16:18
  Re: do "Bułeczki" - trochę ironii buleczka 16-02-2010 16:39
  Re: do "Bułeczki" a propo śmierci we śnie buleczka 16-02-2010 17:10
  Re: do "Bułeczki" apropo sprawy i prokuratury buleczka 16-02-2010 17:22
  Re: do "Bułeczki" apropo sprawy i prokuratury Hanulka2009 16-02-2010 18:12
*  Hanulka buleczka 17-02-2010 09:10
  Hanulka , buleczka 17-02-2010 09:37
  Re: Moja córeczka miała "tylko" rozszczep podniebienia weraamela 15-02-2010 19:16
  Dziękuję wszystkim!!!! Hanulka2009 16-02-2010 19:17
  prośba o sprawdzenie: 1 buleczka 17-02-2010 14:33
  prośba o sprawdzenie: 2 buleczka 17-02-2010 15:07
  Re: prośba o sprawdzenie: 2 Hanulka2009 17-02-2010 17:02
  Re: prośba o sprawdzenie: 2 buleczka 17-02-2010 19:18
  Jeszcze do Bułeczki Hanulka2009 17-02-2010 17:39
  Re: Jeszcze do Bułeczki buleczka 17-02-2010 21:00
  Re: Jeszcze do Bułeczki Hanulka2009 18-02-2010 12:43
  Re: Jeszcze do Bułeczki buleczka 18-02-2010 16:23
  Re: Jeszcze buleczka 18-02-2010 20:03
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora