Będę pisać "na raty" jak Szymek przyśnie. To co napiszę przemyśl bo piszę zgadując twoją sytuację. I PAMIĘTAJ JA NIE JESTEM LEKARZEM ANI PRAWNIKIEM, JESTEM MAMĄ.
W dniu przyjęcia na Oddział Leczenia Wad Twarzoczaszki musiałaś wypełnić mnóstwo dokumntów (przypominam jeśli nie pamiętasz, bądź nie czytałaś co podpisywałaś). Ankietę, w której wpisałaś info dotyczące ciązy, leczena ciebie w ciązy itd., nałogów i chorób rodzinych itd., leczenia dziecka, infekcji itd. Podpisałaś również zgodę na przyjęcie dziecka na oddział chirurgi leczenia wad twarzoczaszki w klinice chirurgi i anestezjologi IMiD oraz na przeprowadzenie planowych i niezbędnych dla ratowania życia zabiegów, w tym w znieczuleniu ogólnym i miejscowym, dobrowolnie mając pełną świadomość intniejącego zagrożenia i ryzyka powstania ewentualnych możliwych skutków ubocznych pooperacyjnych, w tym również zagrożenie bądź utraty zdrowia i życia dziecka jako jego prawny opiekun. "Łopatologicznie" oznacza to że wiedziałaś o tym co może zdarzyć się po zabiegu, i zostałaś poinformowana, że powikłania mogą skończyć się śmiercią, jak również sama operacja może zakończyć się śmiercią dziecka bądź kalectwem.
W dniu przyjęcia na Oddział Leczenia Wad Twarzoczaszki musiałaś posiadać aktualne (tyg)badania dziecka (morfologia z rozmazem, mocz, grupa krwi, krzepliwość, poziom żelaza) oraz zgodę lekarza pediatry na wykonanie zabiegu i potwierdzenie, że jego zdaniem dziecko nadaje się do zabiegu operacyjnego w znieczuleniu ogólnym i jest zdrowe (głównie czy nie było zapalenia gardła, krtani, anginy - mogłoby utrudnić intubacje i stanowić powikłania pooperacyjne, oraz czy dziecko nie przebyło wcześniej zapalenia płuc - kolejne mogłoby być albo zapaleniem płuc albo od razu odmą płucną, a więc jest to zwiększenie ryzyka pooperacyjnego). Zakładam, że w dotychczasowej dokumentacji medycznej nie masz żadnej wzmianki o refluksie żołądkowym oraz żadnej wzmianki o częstych lub bardzo częstych ulewaniach/ wymiotach u dziecka zaraz/ bezpośrednio po jedzeniu oraz nie ma wzmianki o wiotkości krtani.
Jeżeli tak właśnie było to możesz poprosić o sprawdzenie: - jak u zdrowego dziecka powstał nagle refluks żołądkowy i czy to nie było przypadkiem jednorazowe zdarzenie - czy treści żołądkowe znajdujące się w płucu/ płucach dziecka nie zawierały krwi lub skrzepów krwi (może się wiązać z powtórną sekcją, ale nie koniecznie bo bywa że część materiału do badań jest przechowywana w labolatoriu patomorfologii, niestety nie dostajemy dzieci spowrotem w absolutnej całości, pobierane są wycinki do badań) - w jakiej ilości są treści żołądkowe znajdujące się w płucu/ płucach dziecka, i czy możliwe jest aby zalegały tam kilka dni (podaj liczbę dni od zabiegu do zgonu) - jak i czemu u zdrowego/ dobrze oddychającego dziecka po operacji pojawiła się wiotkość krtani, - czy przypadkiem nie doszło do jej uszkodzenia podczas trudnej intubacji i czy możliwe że chrapolenie było wynikiem trudności oddechowy u dziecka z powodu zalegań w płucu/ płucach a nie wiotkości krtani, o której nagle zaczęto mówić - dlaczego pogłębiła się anemia (po zabiegu były wykonane badania i napewno spadły, zawsze spadają) - dlaczego po trudnej intubacji nie było pulsoksymetru choć chrapolenie dziecko się nasilało - dlaczego dziecku nie wykonano prześwietlenia płuc ani nie osłuchano pediatrycznie ("chrapolenie" osłuchowo może dawać oddźwięk zapalenia/ zmian w płucach lub oskrzelach) - dlaczego dziecko otrzymało wypis bez badania pomimo nasilającego się "chrapolenia" - dlaczego dziecko nie trafiło na KIT (Klinika Inensywnej Terapii, Oddział Intensywnej Teriapii i Anestezjologii dla Odziału Chirurgii Leczenia Wad Twarzoczaszki (sprawdź nazwę oddziału mogłam coś przekręcićale napewno KIT dla chirurgii, OIOM dla onkologii), na obserwację po trudnej intubacji
Pamiętaj pielęgniarki i lekarze w tym szpitalu to osobne środowiska mające osobną dokumentację pracy: lekarz-historia choroby, pielęgniarka-zlecenia lekarza w osobnej teczce choroby dopinanej do historii choroby albo trzymanej gdzieś indzie czy jakoś tak oraz dziennik pracy pielęgniarek, jeden dla oddziału wypełniany w spólnie przez jedną na całej zmianie (nie wiem jak się ta książka nazywa fachowo, ale jest duża, gruba i biała).
Przypomnij sobie czy kiedy kolwiek mówiły o twoim dziecku używając kolorów, incydentów, zdarzeń, numerów, figlii, napędzenia stracha, albo czegoś takiego, zwykłego prostego na pozór nic nie znaczącego określenia. To wpisałyby w swój dziennik ale nie powiedziałyby matce, lekarzowi tak, ale jeśli nic się nie stało to nie będzie o tym w historii choroby).
Wysil się i przypomnij sobie wszystko o co pytałam, to dla waszego dobra, szpital i lekarz będą się bronić oskarżając Matkę o niedopilnowanie, bądź zatajenie informacji, albo zaniedbanie osłabionego dziecka po ciężkiej i trudnej operacji.
Pytaj jakby coś.
Na razie tyle przyszło mi do głowy. Muszę trochę odsapnąć... buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|