aga napisał(a): > Kiedy dowiedzialam sie o smierci mojego Marcelka moj swiat sie zawalil..ciagle zadawalam sobie pytanie jak mam teraz zyc??Balam sie o swoje malzenstwo..ze tego nie przetrwa..i sie chyba nie pomylilam..myslalam ze powoli staje na nogi..ale teraz znowu ktos mi je podcial..nie mozemy sie dogadac z moim mezem ciagle sie klocimy...bardzo oddalilismy sie od siebie..nie wiem dlaczego tak jest...moze nawzajem przypominamy sobie o Naszym Dziecku ktorego nie ma?nie wiem..wiem tylko ze moje zycie to jedna wielka porazka..nic nie wyszlo..i nie wiem czy mam jeszcze sile zeby sie podniesc z tego..i nie wiem czy w ogole chce..A mialo byc tak pieknie..czuje sie tak cholernie samotna..
Jak dalej żyć, po co żyć dalej, kiedy nie ma szans na szczęście, jak ukrócić sobie cierpienie, dlaczego moje dziecko miało takiego strasznego pecha a wokół tyle szczęśliwych rodzin, czym sobie na to zasłużyliśmy, to niewinne dziecko, ten mój wspaniały mąż, który jest taki dobry dla wszystkich, a sam dostał takiego kopa, ja, która miałam trudne dzieciństwo, młodość i tak długo i ciężko pracowałam na to szczęście i w taki brutalny sposób zostało mi ono odebrane, jaki jest sens życia na takim niesprawiedliwym świecie i być świadkiem dalszych niesprawiedliwości - to są moje codzienne pytania, budzę się z nimi i zasypiam. Mój mąż jest bardzo silny, uznał, że ja cierpię bardziej i poświęcił swoje cierpienie i tęsknotę dla mnie, aby mnie wygrzebać ze znanej nam wszystkim otchłani rozpaczy. Wiedział, że będzie to trudne, nie przewidział jak bardzo. Myślał, że powoli, krok za krokiem będę się jakoś zbierać, że powrót do pracy i spotkanie z ludźmi mi pomoże, że będę coraz silniejsza. Zaskoczyły go moje reakcje, już było dobrze, miało być tylko lepiej, a tu znowu upadek na dno, które pokazywało, że poprzednie dno wcale tym dnem nie było. Kiedyś, po kolejnym upadku, miał do mnie żal, nie mógł zrozumieć, dlaczego nie jest lepiej, przecież już TYLE czasu minęło, kłóciliśmy się, były chwile, kiedy czułam się strasznie samotna i myślałam, że to koniec naszego związku. Po kolejnej łzawej kłótni wytłumaczyłam mu moje zachowanie podpierając się znalezionymi artykułami w necie, jeden z nich przeczytał, teraz wie, czego się spodziewać, jak walczyć o mnie. ...bo on walczy o mnie... ze mną
Widzę, jak mu ciężko, kiedy znowu zaczyna się wszystko od początku, ale on znowu zbiera siły i próbuje znowu wygrzebać mnie z tej beznadziei. Jego zaangażowanie, pilnowanie i prowadzenie mnie takiej zagubionej za rączkę jak dziecko nie pozwala mi się zabić, nie mam sumienia tego mu zrobić i dla niego próbuję się podnieść i znowu miewam wizję nas starych razem obok siebie na kanapie przy kominku i jest lepiej, aż do kolejnego upadku... ------------------------ Krzyś 36tc ur.29.10.2008 zm.30.10.2008 Agnieszka ur.17.12.2009 Karolek zm...(16tc?) - ur.11.08.2013 21tc Jacuś ur.14.08.2014
|