Agnieszko, ja na początku myślałam że jestem jedyna na świecie, potem że aż za dużo tych mam na tym forum, potem w rzeczywistym świecie jakoś sama zaczełam wpadać na "takie mamy jak ja". Same się znalazły gdy ja zaczełam rozmawiać o Tomciu. Mojej cioci córka zmarła gdy ja byłam mała, miała kilka tyg, brakło w nocy tlenu w inkubatorze i nikt niestety nie zauważył, były wtedy mistrzostwa świata w piłce nożnej, nie pamiętam tego, byłam mała. Ma jeszcze dwie córki. Przyszwynej rodzince, sąsiadom babci ze wsi, nie widziałam ich z 15 lat, synowi się nie ułożyło - 1 dziecko poroniła żona w 26tc, drugie udusiło się pępowiną przy porodzie, 2 kolejnych jest żywych i zdrowych. Nowa fryzjerka, zmieniłam żeby nikt nie pytał i nie rozdrapywał, przy pogaduchach spytała o dziecko ... jej też zmarło 3 dni po porodzie, jakaś infekcja, ma syna 15 lat.
Sąsiadka straciła córkę, dorosła. Ma syna i on przekroczył 34 lat i żyje.
Druga sąsiadka - córcia miała 6 tyg gdy dostała biegunki, nie przeżyła. Ma syna 40 latka i do dziś żałuje że nie zdecydowała się na kolejne dziecko. Nadal marzy o córce.
Pani w sklepie wyglądał dość kiepsko, spytałam z grzeczności czy coś się stało. Byłyśmy same. Powiedziała że własnie zmarła jej 13 letnia córka na raka, po długim leczeniu i pobycie szpitalnym.
Można by tak wymieniać. Jak widzisz można w rzeczywistym świecie spotkać "ludzi takich jak my".
Pytasz czy to pomaga? Pomaga, wiem że nie zawsze historia się powtarza. Wiem, że może się udać. Wiem, że warto próbować niż żałować że się nie spróbowało. Choć każda próba obarczona jest strachem, obawą i wielką miłością. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|