Ja nie zgodzilam sie na sekcje bo wiedzialam ze dziecko bylo zdrowe wiec jedyne co mogli by powiedziec to albo ze wina pepowiny albo wlasnie niewydolnosci lozyska.A taka przyczyna i tak nic nie zmienia-dziecka mi nie przywroci i takie mialam poczucie ze nie chce by moj aniolek jeszcze takie rzeczy przechodzil.Nawet lekarze powiedzieli ze sekcja najczesciej nie daje odpowiedzi i mnie do tego nie namawiali.Kazda z nas zdecyduje inaczej-moze racja ze wynik badania pozwoli bardziej sie z tym pogodzic.Ja wiem ze dbalam o ciaze najlepiej jak moglam i wobec tego nieszczescia bylam i jestem bezsilna.Musze zyc dalej choc serce boli i nie mam juz checi do zycia.Nie usmiecham sie juz jak kiedys,ucieklo moje pozytywne nastawienie do swiata,unikam ludzi.W dniu pogrzebu spotkalismy z mezem matke jego kolegi ktora wiedziala co sie stalo-wiedziala i z usmiechem zaczela opowiadac o corce ktora wlasnie bedzie rodzic,itd...Zero zrozumienia ze ktos cierpi,ze unika wszystkiego zwiazanego z dziecmi i ciaza.Zagryzlam zeby,odwrocilam sie tylem i powstrzymywalam lzy.Przykre ze niektorzy ludzie sa tak bezduszni.