iwonawlo napisał(a): > u mnie dopiero 2 tygodnie odkąd Antoś odszedł...póki co widzę że to nachodzi falami, są dni kiedy się wydaje że jest lepiej i to wszystko co się stało zdaje mi się jakimś mglistym wspomnieniem...a czasam dociera do mnie z całą brutalnością i wtedy dosłownie zapadam się w czarną otchłań, wyje bez końca, ból jest niesamowity...a potem znów przychodzi ulga.jednak ból w sercu i tęsknota jest cały czas. U mnie tym gorzej że być może nigdy już nie zajdę w ciążę:( 2 razy poroniłam, po 4 latach czekania Antoś, urodził się przedwcześnie i szybciutko sobie poszedł. Cieszę się że mam świętego w niebie i że on już nie cierpi, że jest tak szczęśliwy ale...moje ramiona puste i nie mogę się pozbyć myśli że tak już zostanie.
> Załączam wiersz ku pokrzepieniu (*)
> Wydaje się niemożliwe
> nigdy
> na początku drogi
> a ono przychodzi
> niespodziewanie
> i prosto zwyczajnie
> jak pies do nogi
> jedno słowo, zdanie, gest, modlitwa, łzy
> jak mały promyk
> wpada
> w czarną dziurę rozpaczy
> i zaczynasz widzieć
> choć nigdy do końca
> ps. A może założyć nowy wątek o tym, czy ktoś z nas odkrył jakiekolwiek dobro, które wyrosło ze straty?? Jakikolwiek promyczek? Coś co choć troszkę nadało sensu temu co się stało?
Iwona bardzo mi przykro... Ja starałam się tłumaczyć to sobie na wszystkie sposoby, ciągle prosiłam żeby ktoś podał mi jakiś powód, że jeżeli będę wiedziała dlaczego tak się stało to się z tym pogodzę... Niestety nie wiem...
***Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.*** Mamusia Pawełka *+10.01.2015
|