Drogi tato, wydaje mi się,że alkohol to nie jest wyjście. Owszem, może gdy wypijesz wydaje Ci się, że udało się przetrwać kolejny dzień. Ale tego bólu nie zalejesz niczym. On wypłynie, po dłuższym czasie ale wypłynie i być może ze zdwojoną siłą. Ja nawet leków nie chciałam brać (sporadycznie, jak już było naprawdę ze mną źle), ale chciałam przeżyć to wszystko w pełni świadomie, choć ten ból trawił mnie od środka. Co do psychologa to trzeba trafić na osobę "z powołania". Ja byłam miesiąc po śmierci Piotrusia, wypłakałam się tam tylko, a pan psycholog na zimno mnie analizował, jak go uczono na studiach, książkowo, krok po kroku. Powiedziałam mu , że on sobie tak gada i gada, a ja i tak wiem swoje. Podziękowałam za wizytę i wyszłam. Może było zbyt wcześnie, może psycholog nie taki, nie wiem, ale trzymam się od nich z daleka. Dużo siły Wam życzę i wzajemnego zrozumienia. Dla córeczki zapalam światełko (**)(**)(**) mama PIOTRUNIA (ur.04.08.2013 zm.05.08.2013) Kocham Cię na zawsze MÓJ MALEŃKI...
|