Gratuluję Ci dojscia do takich wniosków, myślę, że dzięki nim łatwiej jest dojsć do jako takiej równowagi. Ja sama, gdy przestałam od otoczenia oczekiwać jakiś konkretnych słów, zachowań poczułam po pewnym czasie ulgę. Przestałam być taka zawzięta na ludzi, przestałam czekać na każde złe (w moim odczuciu) słowo.
Od jakiegoś czasu spotykam się z rodzicami po stracie. Pomaga nam terapeutka. Podczas ostaniego spotkania rozmawialiśmy na ten temat. Tłumaczyła nam, że każdy z naszych znajomych, szczególnie na krótko po stracie NIE WIE co powiedzieć. Częso choć bardzo się stara jedyne co mówi to jakaś kompletna głupota. Jedna z moich koleżanek tydzień po śmierci mojej Amelki zadzwoniła do mnie. Nie odbierałam telefonów, ale jej odebrałam, bo była to dość bliska koleżanka, była nawet na pogrzebie Amelki. Przeżyłam szok, bo usłyszałam: "co Ty masz taki dziwny głos?". Gdy to opowiedzialam podczas spotkania terapeutka zaczęła tłumaczyć nam, jak trudna to była sytuacja dla tej koleżanki. Chciała do mnie zadzwonić, a jednocześnie biła się z myślami: "zadzwonię do niej, niech wie, że nie jest sama", "ale co ja jej powiem, zmarło jej dziecko, obojętnie co powiem będzie to zbyt małe", "powiem jej, że jest mi przykro, że od pogrzebu nie mogę dojść do siebie", "nie, nie mogę tak powiedzieć, będzie jej jeszcze gorzej", "to może powiem jej, że mi cholernie przykro, że bardzo współczuję", "a może ona nie chce współczucia?", "to powiem jej, że za jakiś czas wszystko się ułoży i będzie dobrze"..... Koleżanka bije się z myślami, układa sobie co powie i dzwoni, denerwuje się. Ja odbieram telefon, a ona z tych emocji mówi bzdurę typu: "co Ty masz taki dziwny głos?". Być może, gdy słyszy, jak się jąkam i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie już wie, że zapytała głupio, pwnie nawet jest jej przykro, bo przecież tego nie chciala, miała przygotowane co powie.
Gdy w ten sposób spojrzałam na niektore sytuacje, które mnie spotkały zauważyłam, jak trudne musiały być kontakty z nami. Tak na prawdę powinnam docenić tą koleżankę, bo była jedną z nielicznych, które miały odwagę skontaktować się ze mną. Każdemu przynajmniej raz zdażyło się z powodu nerwów palnąć coś głupiego i to nie wynikało przecież ze złej woli.
A tak jeszcze na koniec mogę dodać, ze mój głos pewnie był straszny, a że dzwoniaca koleżanka układajac w glowie to co powie nie przewidziala tego to jej reakcja była odruchowa pewnie. . Ewa, Amelka Aniołek 2.04.2004 http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec26.htm Błażej 26.04.2005 i majowy synek
|