anna wolska napisał(a): > Mam problem z ludźmi,z przyjaciółmi,ze znajomymi, ogólnie chyba z kim się da.Początkowo w ogóle nie mogłam mówić o śmierci dziecka.Było źle,bo trudno było uniknąć tematu,więc ogólnie unikałam ludzi,żeby się nie rozkleić.Potem,kiedy już w miarę nauczyłam się o tym mówić,okazało się,że jestem męcząca i taki ogrom nieszczęścia przytłacza innych i nie chcą tego słuchać.Ludzie zaczęli unikać mnie i traktować jak trędowatą,uciekać,wchodzić nagle do sklepów albo z nich wychodzić,skręcać w boczne uliczki,więc znowu ja zaczęłam ich unikać,żeby nie było tych wszystkich sytuacji.Obecnie znowu nie wspominam o dziecku i taki stan rzeczy chyba najbardziej im odpowiada.Natomiast ja się gubię.Wiem ,że życie toczy się dalej,ale nie umiem już słuchać a tymbardziej współczuć koleżankom skarżącym się na obwisłe piersi po karmieniu,kilka kilo nadwagi,niespanie po nocach.I znów jest niedobrze,bo nie jestem współczująca,bo zupełnie nie widzę w tym problemu.Jestem już bardzo zmęczona oczekiwaniami ludzi.A sama nie wiem czy od nich nie oczekuję zbyt wiele.Są to ludzie,na których mi zależy,ale w obecnej sytuacji zupełnie nie potrafię się z nimi dogadać.Nie wiem,może moje miejsce jest jedynie wśród takich osób jak ja i może powinnam zmienić środowisko,bo skoro nie mogę mówić o moim dziecku,to trochę się buntuję.
Miałam ten sam problem z ludźmi. Otwarcie mi sugerowali, że nie powinnam mówić o moim zmarłym dziecku, że mam zapomnieć, gdy oni sami wciąż rozprawiali o swoich dzieciach. Różnie reagowałam, raz wybuchem płaczu, innym razem tylko mnie zatykało. Miałam poczucie krzywdy, krzywdy mojej, mojego dziecka. Uciekłam od tych ludzi, nie tęsknię za nimi, stałam się aspołeczna, zamknęłam się w domu i dobrze mi z tym było i jest. Okazuje się, że jest parę osób, którym na mnie zależy, odzywały się do mnie, proponowały wizyty, tym samym decydując się akceptować moje warunki, a moim warunkiem był i jest pamięć i szacunek dla mojego zmarłego dziecka, szacunek dla mojego bólu, akceptacja moich łez. Z czasem naturalnie doszłam do zainteresowania niegdyś nieistotnymi dla mnie ich problemami. Teraz, gdy mam drugie dziecko, często korzystam z okazji, że na komentarz dotyczący np. włosów małej, koloru oczu, wymiarów po urodzeniu, wtrącam jak to było, czy mogło być w przypadku jej zmarłego brata. Minął ponad rok od śmierci mojego chłopczyka, umiem już reagować na nietaktowne zachowanie ignorantów. Chociażby wczoraj... gość moich teściów żartował, że mam już dziewczynkę, to jeszcze powinnam mieć chłopczyka. Riposta była oczywista :) ------------------------ Krzyś 36tc ur.29.10.2008 zm.30.10.2008 Agnieszka ur.17.12.2009 Karolek zm...(16tc?) - ur.11.08.2013 21tc Jacuś ur.14.08.2014
|