Mój Filip też odszedł z tego świata po błędzie lekarskim. Po urodzeniu uszkodzono mu prawe płuco, co wykazała sekcja. Po porodzie moje maleństwo przebywało ze mną i moją rodziną cały dzień bo urodziłam rano i wszystko było dobrze, był taki słodki chodź urodził się maleński. Tak bardzo się cieszyliśmy bo bardzo długo na niego czekaliśmy, a tu nagle... Od chwili kiedy mi go zabrano już go nie widziałam, nawet nie zdążyłam go nakarmić. W nocy przybiegła do mnie lekarka z noworotków, że z maleństwem moim coś się dzieje, że najprawdopodobniej ma wadę serca i muszą go przetransportować do specjalistycznego szpitala na badania. RAno gdy mąż zadzwonił do mnie z tamtego szpitala powiedział mi, że nasz Filip jest w stanie krytycznym, nie napiszę jak się poczułam, wiedząc o tym że otrzymał aż 9 punktów. Lekarze z tego szpitala specjalistycznego byli bardzo z szokowani, że dziecko które otrzymała tyle punktów jest przywiezione w takim stanie (nasze maleństwo miało już wtedy zakwaszony cały organizm) nic nie można było już zrobić. Wczoraj właśnie oddaliśmy sparwę do prokuratury, bo do dnia dzisiejszego nie wiemy w jaki sposób doszło do uszkodzenia płuca (wszystko miał zdrowe, a najsilniejsze serduszko - tak mówią lekarze). Zrobiliśmy to bo to należy się naszemu maleństwu, musimy się dowiedzieć dla niego. Nie chcemy żadnego odszkodowania tylko się dowiedzieć prawdy. Wiem że długa droga przed nami, lata sądów ale musimy zrobić wszystko aby się dowiedzieć, bo inaczej nie mielibyśmy czystego sumienia. Aga
|