Zrobiłam Zuzi "skrzyneczkę pamięci". W niej mam ulubionego misia, kocyk, niektóre ubranka, przybory do jedzenia, szczotkę. No różne rożności. Kiedyś wyciągałam ją często. teraz sporadycznie. Odwazyłam się pokazać te rzeczy moim dzieciom... Zdjęcia wiszą i stoją. Mam 3 duże portrety (na każdym kolejno moje dzieci). Pod nimi inne zdjęcia. Ubranka, łózeczko, wózek, bujaki. Wszystko chciałam oddać do domu samotnej matki. Ale rodzina mnie poprosiła, abym zostawiła w piwnicy, czy nawet oni mogą mi przetrzymać. a w sytuwcji, kiedy pojawi się dziecko, zobaczymy, czy damy radę z nich korzystać. I tak zrobiliśmy. Byłam przekonana na początku mojej żałoby, że nigdy nie chcę zobczyć w tym samym łózeczku innego dziecka, nie skorzystam z wózka. Ale cóż...Jak czekałam w ciąży na Natalkę, to wyjmowałam kolejno te rzeczy i pragnęłam, aby po Zuzi korzystały z nich następne dzieci. Nie miałam już oporów. Zakładałam nawet te same ubranka. Były takie, których "nie wolno" było założyć nikomu. Które były Zuźkowe i basta! Ponadto, część rzeczy po Zuzi dałam mojej serdecznej koleżance. Zapytałam, czy nie jest dla niej problemem, że należały do Zuzi, że niektóre są na metkach podpisane. A ona pytała o to samo, czy ja dam radę patrzeć na inne dziecko w Zuzi ubrankach. Nie miałam z tym problemu. Choć na poczatku wydawala mi się taka sytuacja nierealna. My rzeczy Zuzi spakowaliśmy w dwa dni po jej śmierci. Czułam, że chcę to zrobić. Miałam na to siłę i wrażenie, że jeśli zostaną, to chyba na wieki. A bardzo nie chciałam zrobić z pokoiku muzeum na pamiątkę życia Zuzi. ----- "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|