Droga Sabino, głęboko jestem przejęta Tobą, ale myślę, że współczucie to jeszcze nie miłość, a ja chciałabym Ci pomóc... doświadczyłaś i doświadczasz tak wielu krzywd... w zasadzie trudno mi pisać, bo każde słowo może Ciebie zranić... a sama nie jestem najmocniejsza... ale widzę jedno: kochasz Boga i bliźniego (oaza, wcześniej praca z upośledzonymi, teraz ciężka praca lekarza, wychowywanie dziecka...). Jednocześnie widzę ten ogrom krzywdy (aresztowanie męża, nędza, brak pomocy od Urzędu Miasta i innych instytucji, upokorzenia, np. przy wniosku o terminację, śmiertelne choroby dzieci...). Jednak ufam, że ten czarny łańcuch da się przerwać! Przebaczeniem i nieosądzaniem tych, którzy osądzają, żebyś mogła żyć, kochać i być kochaną... wiem, że to trudne kochać nieprzyjaciół, ale możliwe, ja tego doświadczyłam.. po bólu krzywdy przyszła radość przebaczenia... Jezus nie po to dał się tak skrzywdzić, żeby Ciebie potępić tylko po to, żeby dać Ci życie i to w obfitości...miałam takie odczucie, że przyspieszyłaś śmierć dziecka w obronie własnej... a przecież tak się traktuje wrogów a nie tych, których najbardziej kochamy... wiem, że to trudne pytanie, ale sama piszesz, nie ma tu łatwych pytań... czy dziś w obliczu wady letalnej czwartego dziecka też byś tak zrobiła? A może jednak coś się zmieniło? Pamiętaj, że bardzo Cię szanuję i zależy mi na tym, żebyś pojednała się z Kościołem (bo to my jesteśmy a nie instytucja), żebyście z synkiem mogli przyjmować Pana Jezusa, który leczy nawet takie zranienia... mama Karola, Łukasza i Mateusza
|