Po pierwszej terminacji mialam straszliwe wyrzuty sumienia ze nie czekalam na naturalna smierc mojego dziecka - wtedy nie bylo takiej mozliwosci bo nie mielismy mieszkania, ubezpieczenia ani pieniedzy na zycie wiec nie moglam pozwolic sobie na wiare w cuda. Mialm nadzieje ze ktos nam pomoze - nie wiem, rodzina, koledzy, ksiadz, pacjenci - ale cud nie nastapil. Na pogrzeb dziecka tez nie mielismy i musialam zostawic cialo w szpitalu. No coz, w Afryce zycie jest bardziej brutalne wiec nie mam co sie skarzyc. Za drugim razem chcialam "po bozemu" odczekac ale w 21 tyg nerki dziecka przestaly pracowac wiec nie bylo najmniejszego sensu kontynuowac ciazy. Iwonko, jak wyobrazasz sobie chodzenie kilkanascie tygodni w ciazy ze swiadomoscia ze dziecko umrze najpozniej zaraz po urodzeniu? Zauwazylam ze "obroncy zycia za wszelka cene" duzo mowia o "prawie dziecka do naturalnej smierci" ale calkowicie ignoruja uczucia matki, tak jakby kobieta z chwila zajscia w ciaze przestawala byc czlowiekiem a stawala sie tylko naczyniem ktore nie zyje i nie odczuwa bolu. Czemu zarzucasz mi ze "ide na noze" tylko dlatego ze sie publicznie nie kajam? Ludzie mnie skrzywdzili i mam ich za to przepraszac? Sabina
|