Ja też mam takie chwile i jest ich chyba coraz więcej. Chyba otrząsamy się z szoku powoli i dociera coraz bardziej to że niestety naszego Aniołka już nie będzie w naszych ramionach. Przez to tez jestem bardziej wrażliwa, wszystko mi przeszkadza, denerwuje i mam wiecznie pretensję do samej siebie za to co się stało. Mam dni że jakoś w miarę funkcjonuję a mam takie, że milczę, płaczę nic mi się nie chce i zastanawiam się czy warto dalej żyć, bo jaki sens ma życie bez naszych skarbów??? Cała radość i chęć do życia odeszła wraz z Naszymi promyczkami. Trzymajcie się ciepło i trzymajmy się razem. Musimy jakoś to wytrwać i wierzyć, że nasz Aniołek pomoże nam sie choć troszkę podnieść, choćby dla tego, że może nam zesłać braciszka albo siostrę swoją i dla nich musimy być silne. Nasze Aniołki nie są szczęśliwe, jak ich mamusie są nieszczęśliwe. Postaraj się jakoś podnieść troszkę głowę do góry. Pozdrawiam Sylwia-mama Aniołka Mai(*) Dla Waszych ANiołków (*) (*) (*) http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec392.htm
|