Droga Sylwio. Urodziłam martwą córeczkę w czerwcu 2005 roku. Przez długi czas walczyłam z bólem i rozpaczą. Mój każdy dzień zaczynał się od płaczu. Byłam na skraju depresji. Wciąż powtarzałam pytanie "dlaczego Bóg zabrał mi moje jedyne dziecko". Całe dnie spędzałam w domu zamknięta ze swoim bólem i cierpieniem. Nie wychodziłam z domu, bo nie musiałam, nie miałam pracy. To tak bolało. Teraz to też boli. Gdyby moja córeczka Uleńka urodziła się żywa we właściwym czasie, to 5 października skończyłaby rok. Nie mogę upiec jej urodzinowego tortu, jedyne co mogę zrobić to zapalić świateełko na jej grobie. Nigdy nie usłyszę jak mówi do mnie "mama", bo jest Aniołem w Niebie. Dzisiaj w pracy chcialo mi się wyć, jak dwie koleżanki w ciąży szczęśliwe, mówiły o łóżeczkach, wózkach i dziecięcych ciuszkach. Mój ból potęguje fakt, że nie mam dzieci. Staramy Się z mężem o dziecko ale jak narazie nam nie wychodzi. Wierzę jednak że dobry Bóg mnie nie opuści. Sylwio, miem jak bardzo tęsknisz za swoją Majeczką. Musisz mieć jednak siły dla swoich synów, oni Cię potrzebują. Uwierz mi proszę, że ból który rozrywa Ci teraz serce złagodnieje. Nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. Ale przyjdzie dzień kiedy poczujesz ,że znowu masz siły żeby żyć i walczyć z życiem. Pozdrawiam ciepło wszystkie Aniołkowe mamy. Trzymajcie się.
|