Witam Dzisiaj mija 42 dni od śmierci mojego najukochańszego Aniołeczka Mai (*). Równo 6 tygodni temu przestało jej bić serduszko. Każdy dzień bez niej to wieczność i coraz większy ból. Mimo, ze mam 2 cudownych synków i kochanego męża to jest mi bez niej ogromnie ciężko. Mam dzień, ze w miarę jakoś normalnie funkcjonuję a jest dzień jak dzisiaj, ze nic mi się nie chce, nic mnie nie interesuję, tylko myślę o moim Skarbeczku, którego tak bardzo bym chciała mieć. Moja jedyna, wyczekiwana córeńka, której nie było mi dane wychowywać. Jak chodzę na cmentarz to mnie przeraza widok przybywających maleńkich grobów. Co tydzień dochodzi jakiś grób. Człowiek nie zdawał sobie sprawy, ze aż taki ogrom maleńkich Aniołków odchodzi. Wiedziałam, ze dzieci umierają ale nie tak dużo, przerażające ilości. Taki jest niesprawiedliwy los. Dopada dobrych, oczekujących z utęsknieniem na potomstwo ludzi. Nic już nam nie pozostaje tylko wierzyć w to, że odmieni się to i spotka nas nie długo szczęście i będziemy się cieszyły następnym potomstwem a nasze Aniołki będą czuwały nad swoim rodzeństwem. Ja tak sobie to tłumaczę i próbuje w to wierzyć. Czasami mi się to udaje a czasami nie. Moje życie się zmieniło i już nie będzie nigdy takie jak przed 43 dniami. Mój dzień wyglada tak, ze budzę się z płaczem, potem jakoś staram się czymś zająć (czasami mi to wychodzi a czasami nie), w ciagu dnia oglądam jej zdjęcia (mam ich ok. 8), potem znowu czymś się zajmuje a wieczorem przed spaniem znowu płaczę. Rozmawiam z nią i płaczę i zadaję sobie miliony pytań i nie znam odpowiedzi na nie. Czy tak będzie wyglądały kolejne dni mojego życia. Pustka, ból, ogromna tęsknota i ogromna miłość to jest to co teraz mam w swoim sercu. Czasami tak bardzo bym chciała, żeby Bóg zabrał mnie zamiast Jej, lub żeby Bóg zabrał mnie do niej, a zachwalę patrzę na moich synków i wiem, że im by było bardzo ciężko beze mnie tak jak mi bez Majeczki. Jeszcze jestem im potrzebna, jeszcze trochę. Czasami mówię sobie „poddaje się losowi” ale za chwilę znów spoglądam na moich szkrabów. Co robić??? Z jednej strony już bym chciała mieć dzidziusia ale boję się ogromnie, żeby się to nie powtórzyło. Nic mi Majeczki nie zastąpi. Nic i nikt, ale może to pomoże się pozbierać?? Mąż boi się, boi się również o mnie, żebym się bardziej nie załamała, gdyby coś nie wyszło. Moi 2 synowie są zupełnie zdrowi i myśle sobie, ze będzie też już dobrze , ale wiem, ze tak myślałam jak byłam w ciąży z Majeczką i stało się najgorsze. Boję się ale zarazem chcę. Może już sobie odpuścić i wrócić do pracy, do innego życia?? Może dać sobie jeszcze jedną szansę?? Mam 29 lat i nie wiem czy już czas sobie odpuścić?? Życie stało się smutne a każdy dzień potęguje w tęsknocie. Jak wygląda Wasz dzień bez kochanego Aniołeczka?? Jak sobie radzicie?? Czy macie też jakieś obawy?? Bardzo się cieszę, że istnieje takie forum, gdzie można się wygadać i nikt Cię nie wyśmieje, nie patrzy się na Ciebie dziwnie i mówi „będzie dobrze”. Nie nawidzę tego słowa. Jesteście Wy Aniołkowe mamy, które zawsze wysłuchają i pomogą ciepłymi słowami i mądrymi radami. BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. Pozdrawiam, Sylwia mama Aniołka Mai (*) Dla Wszystkich Aniołków (*) (*) (*)
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec392.htm
|