Wczoraj minęło 10 tygodni od śmierci mojego synka.... wcale nie jest łatwiej, lżej... czy na pewno czas leczy rany?????? Na razie trudno mi w to uwierzyć.. Dziś cały dzień przepłakałam. Pół dnia spędziłam na cmentarzu, na grobie mojego dziecka. Byłam w godzinach dopołudniowych, nikogo tam nie było, więc mogłam wypłakać się do woli.... nikt mi nie kazał brać się w garść, nikt mnie nie pocieszał... wbrew pozorom było mi z tym dobrze... po południu wróciłam do domu i znów płakałam, teraz też płaczę... nie potrafię zrozumieć dlaczego to się stało, nie mogę pozbyć się wyrzutów sumienia, że nie zrobiłam wszystkiego by ratować Łukaszka, że pozwoliłam na taki przebieg wydarzeń... gdybym postawiła sie lekarzom może Łukasz by dziś żył.. przecież był zdrowym dzieckiem.... to ja nawaliłam, mój organizm, moje ciało...... Czasem myślę, że lepiej byłoby odejść z tego świata, ale mam kochającego męża, mam 3 letniego wspaniałego synka Kamilka, mam bardzo wrażliwą, kochaną Mamę ... tylko oni trzymają mnie przy życiu.... ale jak tak dalej można żyć, jak długo?????
Sylwia
Mama Kamilka (14 12 2003) Aniołka Łukaszka (24 tc - 01 08 2006) i Michałka (03 09 2007)
http://peppetti.bloog.pl
|