Smutasku, jak sama piszesz, to już prawie rok. Musisz się w końcu pozbierać, bo ten strach
Cie paraliżuje. W ogóle nie myśl o targaniu sie na własne życie, bo to bluźnierstwo!!! Przed
Tobą wiele pieknych chwil. Nic Ci nie wróci ukochanj córeczki, ale masz dla kogo żyć:
bliscy, mąż. Podejdź z uśmiechem do kolejnej ciąży. I tak jesteś w lepszej sytuacji niż ja
bo startujesz z "czystą kartą". Ja na starcie wiem, że ryzyko wynosi 25%. A Ty
wiesz tyle, że jest jakiś promil prawdopodobieństwa że koszmar się powtórzy. Ale rzadkie
sytuacje mają to do siebie że zdarzają się rzadko, więc niby dalczego znów miałoby paśc na
Ciebie? Będzie dobrze. I to nie ma znaczenia czy cała reszta mam po stracie zachodzi w ciążę
będąc tego na 100% pewna. Masz wybór - zajść, urodzić i być szczęśliwa, albo cały czas żyć
tą tragedią, myśleć jak bardzo chciałabyć mieć dziecko itd. Nigdy nie zapominisz córeczki,
ale gdzieś czekają na Ciebie inne dzieci, które będziesz kochała całym swoim sercem, a przez
nie jeszcze bardziej tę małą której nie ma z Tobą. Każde dziecko się kocha, jedno, dwoje,
dziesięcioro. Każde równie mocno i każde inaczej. Ja się zdecydowałam bo mam już córkę. I
kocham ja nad życie. I wiem że tej miłości jest we mnie jeszcze dużo. I że jak nie
zaryzykuję to będę się do końca życia zastanawiać czy dobrze zrobiłam. A cc? Też miałam
jedno i przeżyłam. Miłe to nie jest, ale taka jest cena. I mimo wiadomego ryzyka ciesze się
że jestem w ciąży, bo przynajmniej moge skończyć się zastanawiać czy zajść w ciążę, czy się
uda itd. To już wiadomo, tylko ja tego jeszcze nie wiem. Ale wierzę że będzie
dobrze. Życzę Ci dużo pogody ducha i żebyś mogła się codziennie uśmiechnąć i do świata i
do Twojej zmarłej córeczki.
|