dzisiaj jest wyjątkowo piękny wiosenny dzień..świeci słoneczko, śpiewają ptaszki i chociaż mieszkam w centrum miasta to jest pięknie. Piesek wyprowadzony smacznie śpi..a ja..a ja siedzę i płaczę.. muszę się wypłakać bo po 18 wróci narzeczony i jak każdego dnia muszę nałożyć maskę " spokojnej" nawet "uśmiechniętej" kobiety. Nie nie dlatego, że tego wymaga - jest najcudowniejszym mężczyznom jakiego mogłam spotkać - powtarza że najważniejsze jest abyśmy byli razem, abyśmy przeszli przez to razem i ja to wiem. Tylko on ma w swoim życiu cel a ja już go straciłam. Wczoraj zaproponował wizytę u psychologa tylko po co ja mam tam iść skoro nikt mnie nie zrozumie - wygadać się, zapłacić za to 200pln i minąć się w drzwiach z kimś kto też przyjdzie z problemami - to nie dla mnie, nie teraz. Tutaj jestem choć odrobinę anonimowa - nie muszę patrzeć w czyjeś oczy i mówić jak ciężko jest żyć bez Filipka. Czuję się jak robot - sprzątam aby mieć zajęcie,a gdy tylko mam chwilę wolną zaczynam rozpaczać ale tylko w domu. Kiedy jestem z rodziną wszystko jest we mnie w środku..rozdzierający ból ale na zewnątrz zupełnie bez emocji.. przytakuję nie słuchając dokładnie wypowiedzi..okropne. Ostatnio przyjechała mama ( mama narzeczonego) przekazała mnóstwo informacji - bardzo nam we wszystkim pomaga, ale ja nie zapamiętałam ani jednego słowa nie potrafiłam powtórzyć nic kiedy wrócił mój "A" ( narzeczony). Filipuś kocham Cię słoneczko moje i jak każdego wieczoru modlę się ( choć moja wiara jest już maleńka)Aniele Boży stróżu mój, a Ty zawsze przy Filipku stój rano, wieczór w dzień i w nocy bądź Mu zawsze do pomocy - oświetlaj Mu dróżkę:*
|