Witam Aniołkowych Rodziców
Już od jakiegoś czasu śledzę to forum, jednak nie czułam się na siłach, żeby opisac moją historię. 21.kwietnia straciłam ukochanego syneczka Wiktorka. Byłam w 38 tc, odkleiło się łożysko. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, czułam się dobrze i Maleństwo też. Tego dnia kiedy to się wydarzyło nie będę opisywac ze szczegółami, bo dla mnie to jest koszmar, myślę o tym codziennie. Kiedy dojechałam do szpitala lekarze nie wyczuwali tętna u dziecka. Już wtedy coś we mnie umarło. Rodzic musiałam naturalnie, wiedząc, że synek nie żyje. Byłam w takim szoku, że nawet nie poleciała mi ani jedna łza. Mąż na korytarzu czekał niecierpliwie na ukochanego synka a lekarz przyszedł z informacją, że płód jest martwy…
Widzieliśmy naszego Wiktorka dzięki mądrej położnej, która nas kilka razy namawiała, żeby zobaczyc dziecko a my po prostu baliśmy się. Był ślicznym bobasem, takiego jakiego sobie wymarzyłam. Cały czas mam jego przed oczami. Już minął ponad miesiąc, a ja codziennie budzę się z bólem w sercu. Nie wiem jak życ, nie cieszy mnie nic, wszystko straciło sens. Nie pytam Dlaczego, bo odpowiedzi nie uzyskam.
Wiktorek 38tc 21.04.2011
|