ja też miałam bóle, a właściwie skórcze mięśni - nie mogłam się ruszyc, występowały gdy na siłę udawałam że już sobie ze wszystkim poradziłam. Pomagal wtedy kilkugodzinny płacz, a lekarz psychiatra wypisał mi specjalne leki tylko na tę sytuację (wystarczało pół tabletki)/ Co do rodziyny i teściowej to dokładnie Cię rozumiem. Mi ojciec tydzień po pogrzebie dał do zrozumienia że mamy przestac już płakać. Ale on sam nie dawał sobie z tym rady i właśnie tak niefortunnie próbował pomóc. Rodzina czasem chcąc pomóc robi więcej szkody ale to właśnie dla niej udało mi się pozbierać. Nie mogłam patrzeć jak się o mnie martwią, nie dość że stracili wnuka, siotrzeńca to jeszcze tracili mnie. To mnie zmobilizowało do walki a pomogła praca, wyjazd i konie. Jazda konna do której namówiłam też męża super na nas podziałała. Pozdrawiam Ula