u nas większa część rodziny
zawiodła na całej linii, udając że nic się chyba nie stało, jedna z babć 2 miesiące po
śmierci Kacperka powiedziała żebym tak nie rozpaczała, i to takim tonem jakby życie naszego
Synka nic nie było warte, a pezecież to On był naszym życiem, i po Jego odejściu zawalił nam
się świat, mąż odebrał kilka telefonów od teściowej i od jednej siostry zaraz po tym jak
dowiedziały się że Maleńki nie żyje, do mnie nie zadzwoniły , to zabolało, tak jakbym nie
istniala, ale cóż,jedna siostra męża dzwoniła później wiele razy odwiedzała nas, to było
miłe że nas nie zostawiła z tym wielkim bólem nie dającym żyć, moi rodzice i bracia byli z
nami, telefonowali ciągle, nie zostawiali nas samych, i moje ukochane przyjaciólki Magdunia
i Marzenka przytrzymywały mnie przy życiu, płakały ze mną, dzwoniły, przyjeżdżały, były i są
ze mną do tej pory, wiem że mogę na nie liczyć, ale poza tym reszta rodziny i znajomych
okazała się bandą zimnych, obłudnych i raniących nas ludzi, którzy zostawili nas w
najtrudniejszych dla nas chwilach, dzwonili na święta czy przyjedziemy, ale po co by udawać
rodzinę, by ludzie widzieli nas razem? nie warto być z takimi ludźmi jako oni, ostatnio
mąż drugiej siostry męża powiedział że do nas dzwonił po śmierci Kacperka 2-3 razy ale my
nie chcieliśmy by przyjechał na kawę i się obraził, nie wiem czy ja jestem trędowata uważam
że to oni są trędowaci i toksyczni, więc nasze spotkania są lużne nawet ich prawdę mówiąc
nie ma bo po co soptykać się z płytkimi ludźmi którzy nie pamiętają nawet jak nasz Synek
miał na imię, nie pamiętali o Jego urodzinach i od pogrzbu Synka byli może u Niego 2
razy mogę nie spotykać takich ludzi, jest mi nadal bardzo ciężko, ale wiem że oni nie
widzą nic poza czubkiem swojego nosa, takie znajomości nie są mi potrzebne i taka rodzina
także, mój teść miał do nas 5 km i nie widział Kacperka przez 2 miesiące Jego życia, mial za
daleko, mój tato był z moimi braćmi zagranicą, i nie mogli sobie wydarować że nie widzieli
Kacperka, nie mogli mówić przez telefon tylko płakali, przyjechali w ciągu 2 dni, przed
pogrzebem tata miał Kacperka w rękach i tak płakał i mówił że choć teraz mógł Go trzymać w
rękach tak więc nie żałuje że nie spotykam się z tymi trędowatymi ludźmi marta
dla mojego Kacperka (*) 1.05.2006 - 30 .06 2006
... bo miłość nigdy nie ustaje...
|