wiem...nami zaopiekowali sie
znajomi(od 3 lat)z miejscowosci w ktoej mieszkamy, jak dowiedzielismy sie, ze jest bardzo
zle, nie pytajac o zgode przyjechali, wysluchali, wspierali. To taka nasza tutejsza rodzina.
Potem nieudolnie probowali nas wyciagnac na andrzejki i sylwestra, ale nie zgodzilismy
sie. Sa naprawde kochani. Bylam swiadkiem na bierzmowaniu ich starszej corki Ewy, teraz
malowalam jej paznokcie na zakonczenie gimnazjum...i takie tam...sa wazni i
kochani.
A wszystkie moje pozostale kolezanki werbalnie czy smsem rowniez bardzo mnie
wspieraly...
trudny byl powrot do pracy...ale ja sama bylam wtedy trudna...bylam
slaba teraz jestem silna...
trudno jest rozmawiac z ludzmi o naszych Dzieciach, ale
mozna zaznaczyc, ze sie chce o TYM rozmawiac i wtedy rozmowcy zrobia z nasza informacja co
zechca...
|