Aniu, Kochana, musisz teraz swoje wypłakać, jesteś jeszcze tak świeżo po stracie, a tu maluszek w brzuszku, o którego też się martwisz - u mnie też tak było... Dobrze by jednak Ci zrobiło, gdybyś mogła wypłakać ten ból także przed kimś. Twoja mama i tak na pewno bardzo się martwi i myślę, że w tych najgorszych chwilach w życiu można pozwolić sobie na "obarczanie" najbliższych swoimi łzami. Może jeśli nie mama, to przyjaciólka? Ktoś inny, komu ufasz? To bardzo ważne, żeby nie płakać tylko w poduszkę, ale poczuć ludzkie wsparcie, dać się przytulić i potrzymać za rękę. Wypowiedzieć przed kimś swoje uczucia!
Opowiem Ci jeszcze, jak to było u mnie. Mając małego synka pod sercem, wiedziałam, ze muszę szybko "dać sobie pomóc". Pojechaliśmy z mężem na genialne warsztato-rekolekcje dla osób w żałobie (więcej na www.centrum.marianie.pl), potem udało mi się jeszcze wyrwać na tydzień na rekolekcje o Zmartwychwstaniu (u jezuitów). To było jak światełko w tunelu rozpaczy i bólu. Wiadomo, że ból po śmierci Hani nie ustał, nigdy nie ustanie, ale jakoś dał się choć trochę oswoić. A jeśli nie rekolekcje, to może jakieś warsztaty? psycholog? Kiedy Maleństwo przyjdzie na świat, nie będzie już na to czasu.
Bardzo mocno Ci wspólczuje, bo dokładnie wiem, jak to jest, kiedy tkwiąc w rozpaczy, trzeba już myśleć o następnym dziecku, które żyje w Tobie.
Dużo światełek dla Mikołajka (**) (**) (**)
kasia, mama Hanulki (12.06.2009 - 18.01.2010), a także Jerzyka (lat 3,7) i pólrocznego Stefika.
|