Wczoraj pisałam mojej przyjaciółce. Delikatnie próbowałam dowiedzieć się czy jest już gotowa na spotkanie. Dałam jej też do zrozumienia, że nie będę jej miała za złe, jeżeli nie będzie mnie chciała jak na razie widywać (ze względu na moją ciążę). Nie chciałam, żeby musiała zachodzić w głowę jak mi coś takiego powiedzieć. Przecież to ona jest tu osobą która potrzebuje pomocy, nie chodzi tu o to, żebym to ja się dobrze czuła. Ulżyło mi jak się dowiedziałam, że jakoś sobie radzi, że zaczyna powoli wychodzić z domu (jak na razie są to wypady do miasta. Mieszkamy na wsi, gdzie każdy każdego zna, dlatego znając ją wiem, że chce uniknąć spojrzeń ludzi, którzy wiedzą co się stało). Wiem, że jeszcze długo będzie ją to bolało, ale jakoś tak mi się dzisiaj lepiej spało wiedząc, że się nie poddała, nie załamała. Ze mną na razie trudno jej się spotkać i myślę, że ją rozumiem. Mamy czas. Mimo że na razie nie będziemy się widywać, zapewniłam ją, że co jakiś czas będę się odzywać, pisać, żeby nie miała mi tego za złe. A jak już przyjdzie czas, pokaże jej to forum, na którym spotka kobiety takie jak ona, gdzie znajdzie pocieszenie, i nie będzie się czuła obco. Dam jej do poczytania książkę, do obejrzenia film, które dostałam od dziewczyn z forum, no i będę zawsze blisko. To przecież nic nie kosztuje a znaczy wiele. Ciocia Aniołka Matyldy (*)(*)(*)
|