Wysłałam maila, jeśli by nie doszedł albo były problemy z otworzeniem, daj znać.
> Nie chcę zapominać o tym, że Matylda była i choć bardzo króciutko - żyła. Odwiedzam ją często na cmentarzu, zapalam znicze, przynoszę kwiatki.
To są pozornie drobne gesty, ale naprawdę niewypowiedzianie cenne, i chyba im więcej mija czasu od śmierci, tym bardziej potrzebne.
To prawda, modlitwa innych bardzo pomaga. Pamiętam porównanie, jakiego użył nasz znajomy ksiądz, że w takich sytuacjach modlitwa jest jak "transfuzja krwi" w duchowym wymiarze.
Z tym tłumaczeniem o aniołkach...to bywa różnie, jak pisała Bebla. Ja np. miałam alergię na tego typu tłumaczenia, zwłaszcza nadużywane. Każdy to sobie pewnie tłumaczy w inny sposób...mi bardziej bliskie jest to, że mój syn po prostu dorósł i poszedł swoją drogą, trzeba było się odnaleźć w tej sytuacji. Po stracie bywa, że nawet wierzące osoby przeżywają poważne kryzysy wiary, ten bunt też jest częścią żałoby. Pomaga, gdy ten bunt można wykrzyczeć przy kimś kto nie ocenia, nie próbuje na siłę tłumaczyć, bo tu nie chodzi o znalezienie odpowiedzi, każda będzie zbyt nieodpowiednia. Myślę, że to trudne dla słuchającego, bo same słowa się cisną na usta...ale warto próbować
Pozdrawiam Ania Ania, mama Teo (*15.07.2008 +20.07.2008) i Anastazji (7tc, +17.07.2013)
|