Dziękuję za słowa otuchy kochane, męczy jednak strasznie bezradność,a chęć pomocy, której mój synek po prostu nie jest w stanie przyjąć, jest dobijająca. On tak chciał żyć, tak dawał o tym znać będąc w moim brzuchu, a ktoś w bezmyślny i okrutny sposób mu to odebrał- co on wtedy sobie myślał, czemu ja mu nie pomogłam,pewnie tak mi ufał mój kochany.