Pamiętam jak na początku, po stracie Antosia, reagowałam na małe dzieci z taką samą czułością jak przedtem. Były to jednak obce dzieci, które widywałam na ulicy, w tramwajach. Pierwszym szokiem było urodzenie przez moją koleżankę chłopca, niecałe dwa tygodnie po śmierci Antosia. Nie mogłam uwierzyć, że urodził się chłopiec, wszystkie byłyśmy przekonane, że będzie to dziewczynka. Dlatego w miarę dobrze to znosiłam, mam przecież córeczkę. Gdy się dowiedziałam, zmroziło mnie. Wracałam ze spotkania zdruzgotana, powłócząc nogami. Druga sytuacja wydarzyła się w Wielki Piątek, więc wydała mi się niezwykle metaforyczna. Przez cały dzień płakałam, w ogóle nie mogłam się pozbierać, a wieczorem ciotka zadzwoniła z rewelacyjną wiadomością. Moja kuzynka właśnie urodziła chłopca przez cc. I zaczęła tak szczęśliwie trajkotać o całym wydarzeniu. Nie wiem czy mnie słyszała czy nie, po prostu odłożyłam słuchawkę. A później wyłam jakby mnie ze skóry obdzierali. Prawdziwa to była dla mnie Droga Krzyżowa.... Natalia, mama ukochanych dzieciątek: Mai 16.02.2003, Antosia Aniołka 20.02.2008(17tc) i Jakuba pod sercem; http://antosjanocha.pamietajmy.com.pl
|