Kiedy zaraz po pierwszej stracie wrocilam do pracy ktos rozmawial ze mna i wtedy weszla jedna baba i krzyczy od progu : "Sluszalyscie o Z... - jest w cciiaaaaazy!" Od smierci mojego dziecka nie minal nawet tydzien. Musialo cos byc w mojej twarzy bo kolezanka z ktora wtedy rozmawialam spytala potem : "chyba pani troche przykro jak mowia o ciazach albo dzieciach". Pomyslalam: "Ameryke odkryla - troche przykro? W porownaniu z tym co czuje cios sztyletem bolalby tylko troche". Kiedy kilka miesiecy po drugiej stracie przyjechala do mnie szwagierka z malym dzieckiem te kilka dni jej pobytu byly dla mnie tortura, choc szczerze ja lubie. Do dzis wobec cudzych dzieci jestem raczej chlodna, nic na to nie moge poradzic. Mama Edwarda (1997) i 2 Aniolkow (**2004 i 2006) Sabina