Ago! Ja po śmierci mojej Julki pocieszałam wszystkich płaczących dookoła - mamę, teściową, przyjaciółki. Mówiłam wszystkim że Julka wybrała lepszy świat, że jest jej dobrze i jest szczęśliwa. Jednocześnie wiedziałam, że muszę koniecznie "wrócić do życia", dlatego zaczęłam szukać pracy w 3 tyg. po śmierci Julki (pracę straciłam będąc w ciąży). Jakieś 3,5 miesiąca po Jej śmierci załamała się we mnie ta niezachwiana wiara i górę wziął smutek i rozpacz po Jej odejściu. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że wstawałam rano z łóżka była...konieczność wyjścia do pracy. Mojemu mężowi który mi mówił, że Julka jest tu z nami, mówiłam: to mi ją pokaż!Prawie codziennie płakałam jadąc do pracy, na cmentarzu, wracając z pracy. Wiem, co czujesz. Za parę dni minie pół roku jak Julki nie ma z nami. Jest mi lepiej, dużo lepiej. Jestem coraz bardziej pogodzona z Jej odejściem, co nie oznacza że na widok maleństw nie mam łez w oczach. Zaczynam zauważać coraz więcej dobra, które Julka czyni w naszym, i nie tylko naszym, życiu - pomimo tego iż była z nami tylko 9 miesięcy i nie wyrzekła ani słowa. Chcę Ci przez to powiedzieć, że to co przeżywasz, przeżywa/przeżywała większość z nas. To jest etap, który przejść trzeba...a potem nauczyc się żyć na nowo - ze stratą. Dodam jeszcze, że Julka była naszym pierwszym - i jak narazie jedynym dzieckiem. Dla Nikosia (*)
Agnieszka - mama Julki http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec437.htm Agnieszka mama Julki (*+ 41 tydz.), Pawełka (2 latka), Janka (*+ 11 tydz.) i jeszcze Kogoś - grudzień 2010
|