Patrząc na mnie z boku można chyba powiedzieć, że sobie radzę. Uśmiecham się, wykonuję codzienne czynności. Do pracy jeszcze nie wróciłam, ale czeka mnie to za dwa tygodnie - boję się, ale też czuję, że w sumie to mi na tej pracy nie zależy. Nie chciałam wracać wcześniej, bo dzięki Neli wyrosłam z tego, żeby być dzielną życiowo (wcześniej często taka byłam, coś sobie głupio udawadniałam). Tylko cały czas w środku czuję ogromny ból, który momentami umiem już oswoić a czasami się rozpadam. Ktoś z boku powiedziałby, że wiodę bardzo udany żywot - z kochającym mężem, bez większych problemów, siedzę w domu sama i mogę poświęcać czas dla siebie. Tylko, czasem rozpaczliwie płaczę albo zapadam się w siebie, bo to życie jest puste bez Neli. Nelitka (*)http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec401.htm Milenka (ur. i uratowana 22.08.2007)
|