Sofijo, a co ja mam powiedzieć? Kiedy miałam terminowan± ci±żę i czekałam na rozwarcie, najbardziej się bałam widoku mojego dziecka: korpusu bez głowy i mówiłam pielęgniarce, że nie chcę na nie patrzeć. Wprawdzie poćwiartowali mi j±, bo sama nie chciała opu¶cić mojego ciała (mój Boże, może po prostu tak mnie kochała!), ale dzisiaj już nie bałabym spojrzeć na jej uszkodzone ciało. Wcale nie prze¶ladowałby mnie ten widok, bo po pierwsze to było moje dziecko, a po drugie, to co mi zaserwowali w szpitalu wystarczy, żebym nie spała spokojnie do końca mych dni i wła¶nie to spędza mi sen z powiek.
Sofijo, poszła¶ do Zosi, chciała¶ być przy niej i była¶, a jak nie mogła¶, to dlatego, że Twój stan fizyczny Cię przerósł. Nie obwiniaj się też za pierwsze my¶li o kalectwie Zosi. Chyba nie ma na ¶wiecie kobiety, która słysz±c, że będzie miała upo¶ledzone dziecko powie: to ¶wietnie, jestem najszczę¶liwsza na ¶wiecie, zawsze chciałam mieć chore dziecko, trafiło mi się najlepiej ze wszystkich. Pierwsze reakcje s± zawsze spontaniczne, niespodziewane. Najważniejsze, że jej nie zostawiła¶ i już obmy¶lała¶, jak j± będziesz rehabilitować. To ¶wiadczy o tym, że kochała¶ Zosię nawet z jej rzekomym upo¶ledzeniem. I teraz też j± kochasz, co widać w każdym Twoim słowie..... Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
|