My łykalismy proszki przez 5 dni:w srode natalcia zmarla,w czwartek sekcja pogrzeb dopiero w sobote na piatek nie było miejsc,,,trzeba było jakos przetrwac.Mało co pamietam.W niedziele wziełam ostatnia tabletke a od poniedziałku uczyłam sie zyc bez niej.Dzis minął miesiac...ciezko jak holera,,,ale na trzezwo.Z tych paru dni najbardziej pamiętam,ze trzymalam ja zawinięta w jej domowy kocyk w szpitalu dopoki nie przyjechal maz.Nie chcialam jej oddac pielegniarce..była bardzo miła,rozumiejaca.pozwolila mi sie z nia pozegnac a pozniej naprawde delikatnie wyjla mi ja z rak i powiedziala,ze czasami tak jest,ze musze jej pozwolic spokojnie odejsc.Pozniej pamietam jak ja ubierałam(musialam to zrobic sama ten ostatni raz)nie patrzylam jak zamykaja trumienke.Płakałam bo zapomniałam o jej smoczku.Przed samym pogrzebem otworzylismy trumienke.wygladala jakby spała.Moja natalinka,dałam jej smoczek do raczki.Mąż do dzisiaj nie wiemy jak znalazł na to siły ale sam zaniósł ja do grobu.Mowi,ze musiał to dla niej zrobic.Wydaje sie ze sa rzeczy(zle to nazwałam ale nie moge znalesc innego slowa)ktorych nie mozna przezyc ale niestety musimy.Tabletki tłumia emocje a my jednak musimy przezyc wszystko.Tłumione lzy czase wybuchaja z podwojna sila http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec427.htm
|