Te promienie niosące życie... te pierwsze delikatne kwiatki, jak zycie dziecka... Ten ciepły wiatr... nienawidzę tego. Bo wszystko to kojarzy mi się z dziecięcą niewinnością, z niebieskimi oczkami i pulchnymi rączkami. wolę siną i ponura jesień, albo przenikliwy zimowy chłód... taki sam mam w swoim sercu. Wtedy moge się ukryć pod ciepłym kocem i przespać smutek. Tylko smutek to taka chydra, która ciągle sie odradza. Moich wiosen i zim minęło juz 13... a od śmierci drugiego dziecka 2 lata.... ale ciągle moje mysli są w świecie królowej śniegu. Mam kawałek szkła z rozbitego lustra, i dlatego prawdopopdnie nigy nie obudzę się do wiosny w moim sercu... Pogodziłam się z tym... melancholia... samotność. Tak wygląda moje życie... Drażni mnie głośny śmiech. Ja nigdy nie śmieje się głośno... wogóle się nie śmieję...