Wiem, że muszę dać radę, ale czasami mam wrażenie że zwariuję z bezsilności. Mam ochotę krzyczeć do Boga: Oddawaj mi moje dziecko, ale już! Nie można tak załatwić rodziców! Czy ja już jestem stuknięta? Staram się czasami wytłumaczyć sobie to co się stało, ale nie potrafię, bo niby jak? Bywa tak, że wprowadzam się w taki stan, że nie wierzę, że nam się to przytrafiło i prawie namacalnie czuję, że Maciek wróci do domu, ale po chwili uświadamiam sobie, że to nieprawda. Wtedy czuję wściekłość i taką straszliwą niemoc, że aż skręca w żołądku. Czytam Wasze wypowiedzi bardzo często, nie zawsze mam siłę pisać ale wciąż mam nadzieję, że jakoś wspólnymi siłami uporamy się z tym bólem. Właśnie teraz jest najgorszy czas dla mnie. Piszę ostatnio dość często, bo chyba muszę wyrzucić z siebie myśli z nadzieją że mi ulży. Jak narazie pudło, nic z tego. Nie ma lekko. Siedzę i ryczę. Na nic naprawdę na nic nie mam ochoty. Buziaki i uściski dla Was kochane mamusie i dla naszych kochanych dzieci. T.S.
|