Urodziłam moją córeczkę martwą w 38 tc (podobno zmarła we mnie już w ostatnim dniu 36 tc) w IMiD na Kasprzaka w Warszawie. Przychodząc do szpitala wiedziałam, że nie żyje, bo godzinę wcześniej na prywatnej wizycie uświadomił mi to mój lekarz prowadzący. Poród, opieka - w porządku. Tylko dwie ważne rzeczy: 1)podejście położnej, która przyjmowała mnie do szpitala - na moje pytanie o możliwość znieczulenia powiedziała, że poród martwego dziecka nie boli tak bardzo jak żywego i znieczulenie nie jest konieczne. Nie wiem, jak boli naturalny poród żywego dziecka, bo to było moje pierwsze dziecko, ale rodziłam od wczesnego ranka do późnego popołudnia (miałam skurcze, ale bez rozwarcia), Malutka była duża (prawie 4 kg) i miała rączkę przy główce (pękła mi szyjka) i wydaje mi się, że bolało mnie bardzo, 2)po nocach śni mi się pożegnanie z córeńką - to jest coś, czego nie zrobiłam (poradzono mi, że tak będzie lepiej) i czego bardzo żałuję. Trzeba dać się pożegnać. Tęsknię za Tobą, Córeńko. Mama ASitek
|