witaj Paulino, ja niestety tez przezyłam poród martwej córeczki,była chora ,rodzic miałam w poznaniu, tam juz wiedzieli ze moje dzieciatko jest chore,zgłosiłam sie 20.08.2007 do szpitala i pani dr po badaniu powiedziała ze mała nie zyje,ja z gabinetu wyszłam do meza płaczaca i wielkim szoku.za mna nikt nie wydzedł ,po chwili tylko jakis lekarz , bynajmniej tak mi sie wydawało, do dziś nie wiem był bardzo młody, moze stazysta,przyszedł , powiedział ze choroba moje córeczki nie jest choraba genetyczna i ze bede miała jescze dzieci ,to tak jakbym dostała w buzie .co mnie to wtedy obchodziło, przeciez moje dziecko umarło.powiedział tylko jeszcze ze musze wrócic do swojego lekarza i szpitala i tam rodzic. my z mezem wrócilismy do auta i w takim stanie pojechalismy do nowej soli do szpitala, tam juz było lepiejchociaz pamietam jedna pania która mi powiedziała ze moze tak jest lepiej ze tak sie stało,bo zycie jest ciezkie i jeszcze chore dziecko,mnie tak to zabolało,jak ona smiała tak mowic o moim dziecku.ze to tylko meczarnia i wogóle,ja wiem ze byłoby ciezko , ale to moje dzieciatko , które sie kocha od samego poczatku taka piekna miłoscia. w całym tym zdarzeniu ciesze sie tylko ze dyzur miał moj lekarz prowadzacy, bardzo mi pomógł przy porodzie jestem mu wdziecznai dziekuje mu za to.wiem ze cieszyłam sie jeszce ze miałam osobna sale ,nikt mi nie przeszkadzał i za czesto nikt nie zagladał ,miałam swiety spokoj i mogłam sie pozegnac z moja córeczka Zuzia.tak to wygladało u mnie .pozdrawaim cie serdecznie i powodzenia zycze w przyszłej pracy pani połoznej. KOCHAM CIE CÓRUNIU NAD ZYCIE<*> <*><*><*>Ania Mama Kochanej Zuzi (20.08.2007)<*><*><*> gg 1880752
|