Ja też mam żal do rodziny... znajomych, przyjaciół. Gdy leżałam w szpitalu.... jeszcze z Łukaszkiem w brzuszku.... i walczyłam o Jego przetrwanie mój telefon był gorący od telefonów znajomych. Wszyscy pytali się o sytuację, dodawali mi otuchy. Dziś myślę, że nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji (inaczej by nie zadzwonili). 01 sierpnia wraz z porodem i śmiercią Łukasza mój telefon zamilkł. I milczy właściwie do dziś. Wnerwia mnie to, że ludzie udają, że nie widzą różnicy w moim wyglądzie - nie widzą, że nie mam już brzucha, albo udają na ulicy, że nie widzą mnie (zatrzymują się przed wystawą sklepową, przechodzą na drugą stronę). Wszyscy zachowują się jakbym nigdy nie była w ciąży. ....czasem czuję się jak trędowata.... A Ci co mają odwagę mówić o tym pocieszają w bardzo bolesny sposób. Tak jak Wam, mówią: - przecież masz synka! - gorsze są tragedie.. i tu dają przykład, że umierają kilkuletnie dzieciątka, że ktoś stracił kilkoro dzieci, że całe rodziny giną w wypadkach itp itp. Wszystkie te przypadki są olbrzymimi tragediami. Ale to, że mój Łukaszek umarł podczas porodu, nie oznacza, że był dla mnie mniej ważny, mniej kochany. Najgorsze było dla mnie, gdy moja mama z wyrzutami powiedziała do mnie: I co masz zamiar codziennie jeździć na cmentarz?? to tak bardzo bolało... na szczęście mam wspaniałą przyjaciółkę, która była ze mną cały czas... nie umiała o tym rozmawiać, ale była i płakała razem ze mną, mówiła mi, że jestem dla Niej bardzo ważna... to dzięki niej mimo wielkiego bólu w sercu czasem się uśmiechnę.. no i dzięki Wam - osieroconym rodzicom.
Ciepłe uściski dla Was i ['][']['] dla naszych dzieciątek.
Sylwia Mama Kamilka i Aniołka Łukaszka
Sylwia
Mama Kamilka (14 12 2003) Aniołka Łukaszka (24 tc - 01 08 2006) i Michałka (03 09 2007)
http://peppetti.bloog.pl
|