Miejsce na ziemi ...

Wiele z nas ma swoje miejsce na Ziemi, takie jedno wspaniałe, w którym czujemy się po prostu dobrze, jest ciepłe, ciche, przyjazne, przepełnione miłością i dobrocią. Moje miejsce było u dziadka na ogródku, na jabłonce, na trzeciej gałęzi (...) 

- nikt mnie tam nie widział i mogłam tam przesiedzieć cały dzień, myśląc o wszystkim i o niczym. 

Teraz takie miejsce odnalazłam tutaj, żałuję, że tak późno. Mimo, że każda z nas ma serce z otwartą, pulsującą raną, czuję się między wami jak pomiędzy gałązkami jabłoni.

 I właśnie dlatego chciałabym coś opowiedzieć... mimo, że z każdym słowem leci z moich oczu coraz więcej łez... a jeszcze nie rozpoczęłam...   

Więc moja jabłonko:

Mam takie chwilę, a raczej codzienność, mimo, że mojego szkraba nie ma koło mnie, codziennie go przytulam, codziennie z nim rozmawiam... Mój maluszek, 28 maja skończył dwa latka, bryka sobie. Z resztą odkąd skończył roczek nie chodzi tylko biega, troszkę śmiesznie, tak na piętach... Ma śliczne czarne włoski, i takiego śmiesznego niby-loka zamiast grzywki, oczka błękitne - po mamusi, weselsze niż moje. Już rozmawia - fakt - zazwyczaj w swoim języku, jednak rozumiem ten język, przez 25 tygodni ciąży układałam go razem z nim... Co wieczór czytamy bajeczki, oboje lubimy "Podróż do Piaseczkowa". Mamy nawet swoją ulubioną:

"Mój koń na biegunach"
Na mego konia wsiąde - hop!
I będę już nad Nilem,
By tam wiśniowy torcik zjeść
Do spółki z krokodylem.

A teraz na lizaki czas
Na stokach Alp rosnące.
Śmiesznego stworka spotkam tu,
Co sztuczek zna tysiące.

I kulki z lodów ujrzę w krąg
Wśród kwiatów. To przyjemne...
Do łóżka, koniu, zawieź mnie,
Bo czuję, że się zdrzemnę!

Mamy też wiele swoich ulubionych miejsc, które Filciu pamięta jeszcze z brzuszka: staw w parku, na którym zadomowiły się kaczki - wczoraj je karmiliśmy chlebkiem i podpływały do nas tak bardzo blisko..., drzewko na placu zabaw, pod którym moje słoneczko uwielbia spać po obiadku, a pod którym mamusia lubi czytać książki, balkon u babci - ile to nowych rzeczy można ujrzeć z perspektywy ósmego piętra, i ci ludzie jacyś tacy mali... Ale najbardziej to oboje lubimy wieczorem wtulić się w siebie tak bardzo, bardzo mocno, ponucić kołysanki i pójść spać, żeby jutro znów móc odkrywać świat...

Czasem wydaje mi się, że to co robię jest chore. Często słyszę: zapomnij! nie rycz! ale nie potrafię... Nie ma dnia, żebym nie myślała o Filipku. Czasem wchodzę do sklepu i oglądam zabawki, którymi on by się mógł teraz bawić, patrzę na ubranka i zastanawiam się czy bluza w misiaczki by mu się spodobała, czy może wolałby nosić koszulki - jak tata. Przeglądam gazety i zastanawiam się czy mocno by się wściekał na bilansie dwulatka. Czy smakowałaby mu ta nowa zupka, a może chciałby tylko jeść naleśniki... Co by było jego ulubionym warzywem... W co by chciał się bawić ? Jest tyle pytań, a nie ma żadnej odpowiedzi...

(...) Wiem, że mimo zmian nastroju, od nienawiści, poprzez obłęd, otępienie, wieczne pytanie: dlaczego?, próby pogodzenia się, próby zapomnienia, dochodzimy w końcu do momentu, gdzie jednak przeważa miłość. Jednak każda z nas w końcu dumnie powie, tak, jestem matką, jestem mamą Aniołka i wcale nie uważam się za gorszą od was, tulących swoje maleństwa. Mój Aniołek to część mnie, on rósł w moim brzuszku i żył razem ze mną. Gdy został powołany do życia i rozwijania się w moim brzuszku, moje serduszko dostało rozkaz powiększenia się i przepełnienia miłością. I gdy mój maluszek odszedł, serce wcale się nie zmniejszyło. Dlatego dalej go kocham i dlatego nigdy go nie zapomnę.

Czaroffnica