Czasem kiedy boli tak nie do
zniesienia gubię poczucie rzeczywistości i myślę czy ten koszmar który się zdarzył zdarzył
sie naprawdę czy tylko ktośmi go opowiedział.Nadal mam wrazenie że jeszcze wszystko przed
nami,że jestem w ciąży i czekam tylko że ktoś sobie zakpił,nie ma Julki nie ma szcęścia jest
tylko złudzenie i krok od obędu.Boże, a miało być tak normalnie.Bóle, przewiezienie do
szpitala i czekanie, nie wiem na co!Jeszcze nie, to jeszcze nie teraz "urodzimy
jutro''-słowa lekarki której nikt nie dał prawa do decydowaniu o życiu i
śmierci,15godzin cierpienia czekania na najgorsze chwile w moim życiu.Wieczór obchód
położnej, która zatrzymuje mnie w drodze do łazienki,osłuchuje brzuch,słucha tak jakby była
głucha-długo i w skupieniu.Zamieszanie,spadek tEtna dziecka,tony słabe i wolne.KTG, jeden
lekarz,drugi wszystkie połozne,decyzja o cc w pospiechu, bez przygotowań,dziewczyna z mojej
sali dzwoni do mojego męża, i słowa położnej nie "płacz zaraz będziesz miec
dziecko."Długi korytarz na blok,słychać stukot drewniaków i zegar prawie
21,zamieszanie,sala zielona wstrętne anestezjolog i miła pielęgniarka.Znieczulenie skalpel i
moje dziecko milczące z sinymi nóżkami,reanimowane dwukrotnie.Strzępki
słów:"szybko...intubuj...niech to szlak "i ja w środku z tysiącem myśli,nie mogę
się ruszyć a oni mi nie chcą powiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka ,nikt mnie nie
słucha więc wrzeszcze, zastrzyk i modlitwa.Modlę się długo i tak mocno jak nigdy w
zyciu,prosze o życie dla mojego dziecka.Zabieraja ja na oiom do szpitala wojewódzkiego
zostaję sama,jestem zdana na łaskę innych nie mogę się ruszyć,rano przywożą na salę
dziewczynę po cc,pyta się mnie czy miałam planowane cc bo ona tak - mi się chce wrzeszczeć
żę tak,że miałam plan zyć normalnie,urodzić dziecko i być szczęśliwą.Zastrzyk,spię chcę spać
i nic nie wiedzieć. W południe wybudzaja mnie i przewożą na oddział ginekologiczny- wtedy
wszysko rozumię -moje dziecko nie żyje,mie zaliczają mnie do grona mam które szczęśliwe leżą
ze swoimi dziećmi.Jestem sama bez mojego skarbu,moje życie, przyszłość znika z powierzchni
ziemi.Moje marzenia i szczęście zakopują w małej białej trumience.To tam w zacienionym
kawałku cmentarza leży to co w moim życiu najważniejsze...A najgorsze jest to że tak
naprawdę życie musi toczyć się dalej a ja chcę zatrzymać czas wtedy kiedy byłyśmy razem i
niestety tego nie potrafię..... joanna mama anielskiej Juleńki 21-22.10.05(*) i Igorka 24.07.07 i małego Bartoszka 07.09.2010
|