Rozmowa z mężem może sama przyjść niespodziewanie, po jakimś czasie. Przez kilka pierwszych tygodni po śmierci mojej Lenki mój mąż nie płakał, nie mówił o tym, co czuje. Myślałam, że jestem w tym wszystkim sama... Nic bardziej mylnego. O tym, jak bardzo boli go strata naszej wymarzonej księżniczki dowiedziałam się z maila, którego wysłał do naszej świadkowej. Nie mówił nic "bo nie chciał dokładać mi zmartwień". Dopiero po tym zaczęliśmy ze sobą szczerze rozmawiać o naszym cierpieniu, obawach, marzeniach. Wierzę, że i u Was przyjdzie taki dzień. Nam także wydawało się, że nic nie może się wydarzyć - byłam po terminie, czekałam na naturalny poród, niby wszystko było dobrze. Śmierć córeczki była szokiem... i pozostaje nim do dzisiaj. Tęsknię.
Mama Adasia i Aniołka Lenki (41tc)
|