Hanię straciłam w 37 tygodniu zdrowo rozwijającej się ciąży. Pewnego dnia przestałam czuć jej ruchy. Byłam pewna, że się mniej rusza, bo ma mało miejsca. Macica, wydawało się, przygotowywała się do porodu. Pojawiały się skurcze, ale niebolesne, jakby przepowiadające. Miałam w planach zrobienie badania krwi i USG w kolejnym tygodniu. Chciałam, żeby wyniki w dniu porodu były jak najbardziej aktualne. Nie zdążyłam. Kiedy cisza zaczęła się przedłużać, pojechałam do szpitala. KTG, potem USG potwierdziło to, w co trudno mi wciąż uwierzyć. Wiem, że wśród Was jest wiele dziewczyn, które doświadczyły martwego urodzenia. Ponieważ badania his-pat łożyska nie wykazały nieprawidłowości, a sekcja zwłok również nie wykazała przyczyny śmierci, piszę z prośbą o pomoc. Może któraś z Was zetknęła się z lekarzem, który zdiagnozował powód śmierci Waszego maleństwa? Może znacie mądre strony w sieci, gdzie mogłabym się, choć trochę zorientować w możliwych przyczynach? W czasie ciąży miałam robione badania kontrolne, kilka USG, KTG, badałam poziom cukru, hormonów, nie miałam objawów cholestazy, trombofilii, po porodzie sprawdziłam przeciwciała antykardiolipinowe. Wszystko w normie. Wiem, że moje Dziecko umarło. Pogodziłam się nawet z tym, że nigdy nie poznam przyczyny Jej śmierci, ale chciałabym, choć spróbować… zrozumieć. A kiedy zmęczę się w końcu szukaniem, może wtedy zdecyduję się na kolejnego Maluszka. Na razie czuję się, jakbym była we mgle. Gęstej mgle. Pomóżcie, proszę. sama - mama Hanulki (+18.09.2007, 37tc.) i Łukaszka (*28.04.2009)
|