...nie wiem czy Wasze słowa są na potwierdzenie czy też na zaprzeczenie tego co gnębi mnie od dnia poprzedzającego śmierć mojego Aniołka... Miałam już przygotowany pokój(łącznie z malowaniem na łososiowy kolor ścian - jak później się dowiedziałam najlepszy dla wcześniaków, nie wiem skąd wziął się pomysł na łosoś).Stał w nim piękny regał zapełniony pachnącymi ubrankami dla Maluszka (otwarty żeby było praktyczniej).Moja mama przygotowała wszystko pod moją nieobecność.Kiedy na jeden dzień wróciłam do domu(mieszkałam u cioci żeby móc być codziennie u mojego Maluszka) żeby to zobaczyć i stawić się w ZUS, mama zasugerowała żebym zawiesiła na regale atłasową zasłonkę(po co ma się kurzyć).Nie macie pojęcia jak długo stałam i "modliłam się" nad tą zasłonką...Rozważałam jakby w chorym umyśle czy dobrze robię.Kiedy juz ją zawiesiłam dreszcz przebiegł mi po plecach i rozpłakałam się.W tym samym momencie spadł i roztrzaskał się klosz z lampy stojącej.Jakby tego było mało upuściłam odciągacz do mleka, który też się potłukł...Mąż szybko pojechał do apteki po nowy, była noc więc długo szukał.Synek zmarł na drugi dzień dokładnie o tej godzinie.Wiem, bo spojrzałam w tym czsie na zegarek.Odciągacza nogdy już nie użyłam.Nie wspomnę już o pościeli w słonie którą moja mama skończyła szyć właśnie w tym dniu...Gdy poroniłam w lutym tego roku(moje trzecie Dzieciątko)siostra przysłała mi MMS - a ze słoniem i słowami :wszystko będzie dobrze siostrzyczko, kocham Cię.15 minut później, o tej samej godzinie o której odszedł Synek, leżałam już na stole z wyrokiem...