Nasz Synek pochowany jest w kwaterce dziecięcej na bardzo starym cmentarzu. Dookoła leżą dzieci, które umarły na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Z niektórych grobków wyrastają same chwasty, a nawet i młode drzewka, inne, mimo, upływu lat stale ktoś odwiedza (choć jest ich niewiele). Czasami zadaję sobie pytanie, czy rodzice tych "zapomnianych" dzieci żyją, a może mieszkają daleko stąd? To, że nie odwiedzają, nie znaczy, że nie pamiętają. Życie pisze przeróżne historie. Opowiem o jednym przypadkowym spotkaniu z czasu kiedy byłam w ciąży z Emilkiem. Czekałam w kolejce do lekarza i rozpoczęłam rozmowę z jeszcze jedną oczekującą Panią w wieku około 50 lat. Byłam wtedy w 4 miesiącu ciąży, a ona opowiedziała o swoim dziecku utraconym w 5 miesiącu. Opowiadała i płakała. Minęło tyle lat, a dla niej wszystko to, co się kiedyś stało, było jakby wczoraj. Myślę, że to, czy będziemy pamiętać, zależy od nas samych. Każda/y z nas jest inny. Dla niektórych to co było, będzie żywe stale, innym nauczenie się żyć bez stałego bólu zajmie lata, jeszcze inni odetną się od tego co było, już na samym początku.
-- Mama: Aniołka Emilka *+ 9 XII 2009 Rybci Lenki *18 III 2011 Okruszka Tymka *19 VI 2013
|